Pan Tadeusz patrzy i się uśmiecha [ROZMOWA Z JAKUBEM CYPLIKIEM]
– Tak to sobie wyobrażam – mówi w rozmowie z „Tygodnikiem Krąg” Jakub Cyplik, syn pana Tadeusza, jednego z głównych budowniczych stadionu lekkoatletycznego „Ogólniaka”
Jakub Cyplik siedział na memoriale upamiętniającym jego ojca m.in. obok żony pana Henryka Rójny. Tadeusz i Henryk ramię w ramię budowali nowosolską lekkoatletykę w jej początkach – latach 50. i 60.
Mateusz Pojnar: Jak pan widzi tę pompę, zawodników, kibiców – co pan czuje?
Jakub Cyplik: W momencie jak stanął ten upamiętniający tatę kamień, to wydaje mi się, że coś się zamknęło. Jakiś krąg się zamknął. Nie chodzi o jakieś spełnienie, ale ojcu chyba bardzo by na tym zależało, żeby zobaczył to wszystko w tej formie. Cieszyłby się niezmiernie i to jest chyba bardzo dobra forma wspomnienia jego osoby, jego wkładu w ten stadion.
I oby ten obiekt tak długo funkcjonował, jak ten kamień przetrwa.
Myśli pan, że pana ojciec patrzy na memoriał i się uśmiecha?
Tak sobie to wyobrażam.
Przyjazd do Nowej Soli i ta impreza to duże przeżycie dla pana i dla pana mamy Martiny.
Myślę, że nawet większe dla mamy.
Rozmawialiście wcześniej o tym?
Tak, ale górę brały raczej ustalenia organizacyjne niż jakieś rozważania emocjonalne, sentymentalne.
Jak pan ocenia stan lekkoatletyki w Nowej Soli, a szerzej – w Polsce? Patrzy pan z pewnego oddalenia, na co dzień mieszka pan w Niemczech.
Anegdotę panu powiem. Ojciec, jak mówił o lekkiej atletyce, mówił o niej jak o świętości. Byłem młodym chłopakiem, dorastałem, a od niego słyszałem tylko o lekkiej i wynikach – młodzików, innych młodzieżowych grup, dorosłych, niedorosłych – wynikach biegów, ale i przedbiegów. Do drugiego miejsca po przecinku, które miejsce, wszystkie rankingi.
W końcu lekka to królowa sportu, a on ją kochał.
I jak wyjechał do Niemiec, często wracał w rozmowach do swoich czasów. Mówił np. o tzw. wunderteamie naszej lekkoatletyki – o 50., 60. latach. Złotych latach.
Ale jeśli chodzi o dzisiaj, widać, że jest dobrze, np. polska sztafeta 4×400 m wygrywa z rekordem z Amerykanami – kiedyś to było niewyobrażalne.
Wydaje mi się, że dzisiaj jest się czym chwalić i mam nadzieję, że tego typu imprezy, jak ta w Nowej Soli, też mają swój wkład w to, żeby młodzież obeznała się z zawodami, rywalizacją, żeby miała motywację do dalszych treningów.
Chciałby pan na pewno, żeby memoriał był cykliczny.
Oczywiście. Rozmawiałem już z panią dyrektor „Ogólniaka” Aleksandrą Grządko i ona też zadeklarowała, że szkoła chce to wspierać. Starostwo – tak przypuszczam – również. Tak że mam nadzieję, że za osiem lat spotkamy się przy 10. memoriale i oby tak było.
Widziałem rekordy szkoły i niektóre wyniki pochodzą jeszcze z lat 60. Słyszałem, że są zakusy wśród młodzieży z Nowej Soli, żeby jeden czy dwa pobić. Trzymajmy kciuki.
A jak pan wspomina ojca jako tatę i działacza? Radosław Abramczyk z LO mówił mi o „dystyngowanym panu w białej marynarce”, z takim przedwojennym sznytem.
(śmiech) Trochę tak było. W domu oczywiście wyglądało to inaczej. Wspominam ojca bardzo dobrze, jak każdy z nas tu obecnych. Chociaż był i wymagającym nauczycielem, i wymagającym ojcem.
Szczęście w nieszczęściu, że ta jego sportowa pasja tyle czasu mu zajmowała, że miał mniej czasu dla nas i miałem więcej wolności jako młody człowiek (śmiech).
Jednocześnie uczestniczyłem we wszystkich jego obozach.
Z musu czy z chęci?
I z jednego, i z drugiego powodu. Zawsze lubiłem sport, ale nigdy nie miałem predyspozycji np. do poziomu mistrzowskiego, o którym każdy marzy. Z kolei ojciec się nie poddawał i mówił do mnie: jak nie w lekkiej, to może próbuj w tenisa albo w czymś innym. Więc próbowałem wszystkiego i tak mi w sumie zostało do tej pory.
To jest m.in. to, co on mi przekazał – zamiłowanie do sportu. Nieważne, w jakim wieku to się robi. Trzeba się ruszać. I to też przekazuję teraz swoim dzieciom. Może nie z takim zapałem, jak ojciec, ale jednak.
- Pantera ze złotym medalem - 7 kwietnia 2024
- Seniorzy nie dali się oszukać - 3 kwietnia 2024
- Agata Pałka ze srebrnym medalem w Pucharze Świata Seniorek - 20 marca 2024