Nie mam kogo się bać

– Kto mnie zna, to wie, że jak już jadę przygotowany, to dokładnie wiem, na co mnie stać i naprawdę rzadko mylę się w swoich przewidywaniach – mówi Adam Draczyński, który w Mistrzostwach Świata Weteranów w półmaratonie (kat. 40-45 lat) mierzy w złoto

Artur Lawrenc: Przed tobą Mistrzostwa Świata Weteranów w półmaratonie, które odbędą się w Maladze. Na jakim jesteś etapie przygotowań?

Adam Draczyński: Trzy tygodnie ciężkiego treningu już za mną, przede mną jeszcze cztery najcięższej pracy. W tym celu w poniedziałek (rozmawiamy w sobotę 18 sierpnia, dop. red.) wyjeżdżam na 3,5-tygodniowy obozu w Szklarskiej Porębie. Tam jestem aż do wylotu do Hiszpanii, gdzie startuję 16 września o godzinie 9.00.

Zdradź jak będzie wyglądał ten czas w górach. Jakie elementy biegowe będą zajmować Ci najwięcej czasu w polskiej Mekce biegania?

Bardzo ciężki trening zacznę jeszcze przed wyjazdem, bo dziś zrobię 3x4km w tempie biegania półmaratonu, a nawet dziesięciu kilometrów, czyli od 3.15 min/km do 3.05. W tym sezonie przygotowuję się inaczej niż wcześniej i bazuję na swoich aktualnie najlepszych prędkościach startowych. Mam zdrowie i mógłbym trenować jak 10 lat temu, ale wiem, że wytrzymam to na treningu, a potem nie przełożę tego na obóz i starty tak, jak wówczas mógłbym się spodziewać.

Na dziś moja prędkość startowa to średnie tempo 3.10-3.05 i tak chcę biegać aż do Mistrzostw Świata. Sądzę natomiast, że do medalu w Maladze wystarczy biec po ok. 3.15 (czas końcowy w granicach 1h08min-1.09, dop. red.).

I wracając do Szklarskiej, to na pewno będzie wiele treningów za Zakrętem Śmierci, wybiegania do Wysokiego Kamienia i Jakuszyc oraz słynna trasa pod reglami. Nie ma sensu wchodzić na stadion, a muszę przyzwyczajać nogi do asfaltu, bo to inne bieganie. Kiedyś dużo biegałem na bieżni, a potem jechałem na starty uliczne i nie potrafiłem tego przełożyć. Tu znów mogę powiedzieć, że za późno dorosłem do takich treningów i startów, bo dopiero dziś jestem na to gotowy psychicznie.

W górach będziesz ostro trenował, ale już dawno zapowiedziałeś, że zapraszasz wszystkich chętnych do spotkań na miejscu i wspólnego biegania.

Ogłosiłem, że jak ktoś będzie chciał mojej pomocy, to pomogę. Nie lubię ciągle trenować sam. Do wspólnego biegania już zgłaszają się ludzie z np. Warszawy, Wrocławia, Gorzowa Wielkopolskiego, Zielonej Góry i Nowej Soli. Raz będzie to jedna osoba, innego razu kilka.

Co wiesz o hiszpańskiej trasie? Zapowiada się trudna przeprawa?

Są to dwie pętle, ledwie jeden większy łuk i żadnych ostrych zakrętów, a w większości długie proste. Nie znam profilu wysokościowego, ale czy będzie płasko, czy trochę pagórków, to nie ma większego znaczenia, bo jeśli wykonam na treningach wszystkie założone akcenty, to bez względu na profil trasy nie boję się o swój wynik. Mam nadzieję, że będzie choć trochę osłonięta drzewami, bo zapewne będzie bardzo ciepło, a z drugiej strony, to jak z tymi ewentualnymi pagórkami – jak będę dobrze przygotowany, to żaden upał nie będzie mi straszny, tak jak to miało miejsce w tym roku na Półmaratonie Solna. A mam przekonanie, że będę przygotowany lepiej niż do biegu w Nowej Soli (Draczyński wygrał z czasem 1.11:25, dop. red.).

Ekstremalne lato w Polsce w sumie mogło już też pomóc w przyzwyczajeniu się do wysokich temperatur, bo przecież nie patrząc na to biegasz każdego dnia.
Zgadza się, chociaż raczej unikam upałów, wychodzę z samego rana, albo wieczorem. Powiem szczerze, że jak byłem zawodowcem to nie cierpiałem upałów, nie wychodziły mi starty w wysokich temperaturach. Może musiałem do tego dorosnąć, bo dopiero teraz po czterdziestce upały mi w niczym nie przeszkadzają, oczywiście jeśli tylko jestem przygotowany.

Co wiesz o swoich rywalach?

Widziałem listę startową, ale nie wiem, czy podane tam czasy to życiówki czy najlepsze rezultaty z tego roku. Wygląda na to, że w mojej kategorii (40-45 lat) będzie siedmiu zawodników, którzy pobiegną w przedziale od 1h10min do 1.11, więc już będzie co robić. Nie ukrywam, że będę chciał biec z grupą M35, co mi da przewagę.

Cel jak rozumiem to złoty medal?

Kto mnie zna, to wie, że jak już jadę przygotowany, to dokładnie wiem, na co mnie stać i naprawdę rzadko mylę się w swoich przewidywaniach. Pamiętam, że zanim pobiegłem życiówkę w maratonie (Wiedeń, 2010 rok, czas 2.10.49, dop. red.) to dzień wcześniej na samym rozpoczęcie podróży mieliśmy z Marcinem Sznajderem drobny wypadek samochodowy. Dopiero za chwilę dołączał do nas Arek Terlikowski, który jak Marcin jechał kibicować i zapytał mnie o mój plan. Powiedziałem 2.10, on pokiwał głową z niedowierzaniem, ale nazajutrz się przekonał, że miałem rację.

Znam swój organizm, mam bardzo dobry sezon, czuję się pewnie, a na treningach nie mogę się zmęczyć. Zaczynam i kończę z uśmiechem na twarzy, a biegam na nich nieco szybciej, niż przed treningiem zakładam. Ciągle jest więc zapas prędkości.

W Hiszpanii w kat. 40-45 lat będziesz jedynym Polakiem. To ma dla Ciebie jakieś znaczenie?

Nawet nie sprawdzam takich informacji. Zawsze jest tak, że dopiero na rozgrzewce i jak staję na kresce startowej widzę z kim mam rywalizować. Tak samo będzie w Maladze. Martwię się o swoją formę, nie przeciwników, bo jak będę przygotowany, to nie mam kogo się bać.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content