Nasz człowiek w klubie, który wychował Modricia [ROZMOWA]

– W Polsce wciąż jest ogromny problem z graniem pod wynik, spora część trenerów patrzy tylko i wyłącznie na tu i teraz, zawodnicy, którzy są późno dojrzewający, są wypychani poza selekcję, podczas gdy mogą wykazywać ogromny potencjał sportowy i w późniejszym czasie stać się najlepszymi zawodnikami w danej grupie – mówi Cezary Żarczyński, trener młodzieży w jednej z największych szkółek piłkarskich w Polsce. Stamtąd trafił m.in. na staż do Dinama Zagrzeb, a więc klubu, który wychował choćby Lukę Modricia. O szkoleniu dzieci w Chorwacji i porównaniu z tym, jak to wygląda w Polsce, z Żarczyńskim rozmawia Mariusz Pojnar

***

Mariusz Pojnar: Mija już dokładnie pięć lat od twojego wyjazdu do Wrocławia, gdzie pracujesz w jednej z największych akademii piłkarskich na Dolnym Śląsku, a ostatnio miałeś okazję podglądać szkolenie w klubie Dinamo Zagrzeb. Zanim o tym porozmawiamy, powiedz, jakie były początki twojej przygody z trenerką?

Cezary Żarczyński: Jak już wspomniałeś, dokładnie pięć lat temu opuściłem Siedlisko, by podjąć studia na Politechnice Wrocławskiej. Paradoksalnie wybrałem kierunek, który w żaden sposób nie wiąże się ze sportem, bo było to górnictwo i geologia. Piłka nożna towarzyszyła mi przez całe moje życie, bo jestem wychowankiem GKS Siedlisko, występowałem również w Arce Nowa Sól. I to zainteresowanie nie zmieniło się także po wyjeździe do stolicy Dolnego Śląska.

Od czasu wyjazdu na studia jako zawodnik reprezentuję barwy MKP Wratislavia Wrocław. A trenerem jestem dokładnie od kwietnia 2016 roku, wtedy – tak mogę śmiało powiedzieć – byłem w największym dołku w życiu, praktycznie nie miałem motywacji do czegokolwiek.

Na trening zaprosił mnie mój przyjaciel Michał Jasiewicz, którego poznałem podczas mojej przygody z Arką. Michał pochodzi z Kolska. Poszedłem na pierwszy, drugi, trzeci trening.

No i tak to się właściwie zaczęło. Nie było treningu, po którym nie miałem uśmiechu na buzi od ucha do ucha i właściwie czekałem od treningu do treningu, by znowu widzieć te uśmiechnięte twarze pełne pasji. Chodziłem tak na zajęcia przez około miesiąc, następnie zaproponowano mi oficjalny staż w największej akademii we Wrocławiu liczącej aktualnie ponad 1300 dzieci, mianowicie Olympic Wrocław. Została założona przez Mistrzów Polski w sezonie 2011/2012 ze Śląskiem Wrocław Dariusza Sztylkę i Krzysztofa Wołczka.

Po dwóch miesiącach stażu zaproponowano mi moją pierwszą grupę na Kozanowie we Wrocławiu – rocznik 2011 i młodszy, potem w związku z mocnym rozwojem pierwszej grupy utworzyłem kolejne dwie. W naszej akademii jest podział pod względem poziomu na trzy stopnie zaawansowania chłopców: reprezentacja, w której znajdują się najlepsi zawodnicy z naszej akademii w danym roczniku, grupy niebieskie (zaawansowane) oraz białe (początkujące). Na dodatek u mnie jest grupa błękitna, czyli coś pomiędzy niebieską a białą. Taki podział umożliwia według mnie najlepszy rozwój chłopców.

Od zeszłego sezonu również pracuję z reprezentacją rocznika 2010, gdzie wspólnie z dwoma trenerami – Damianem Klichem i Dariuszem Olszanowskim – prowadzimy ten zespół.

Myślę, że można śmiało powiedzieć, że jesteśmy jedną z czołowych drużyn w tym roczniku w Polsce. W tym roku udało nam się zostać mistrzem województwa dolnośląskiego w turnieju o Puchar Tymbarku czy wygrać elitarny turniej FootballPro Cup Masters zorganizowany przez Akademię Piłkarską Reissa w Poznaniu.

Udało ci się wyjechać na staż do jednego z najlepszych klubów w Chorwacji, czyli Dinama Zagrzeb. Jak do tego doszło?

Na staż do najlepszej tamtejszej akademii udało mi się pojechać właściwie dzięki mojemu koledze Bartkowi Gałkowskiemu. Ja i jeszcze kilku trenerów z Wrocławia przebywaliśmy tam na stażu wiosną. Mieliśmy dostęp do wszystkich grup młodzieżowych i seniorskich, zapoznano nas też z tamtą akademią. Już na wstępie usłyszeliśmy, że jej zadaniem jest „produkcja” zawodników do zespołu seniorskiego. Około 15 procent zawodników przechodzi przez cały cykl szkolenia – począwszy od U-7 aż do zespołu seniorskiego.

Dinamo może pochwalić się tym, że ponad połowa zawodników pierwszego zespołu jest Chorwatami i aż jedna trzecia wychowankami tego klubu, którzy debiutują w bardzo młodym wieku. Dla przykładu Mateo Kovacić (obecnie Chelsea Londyn) zadebiutował w seniorach w wieku 16 lat. W tym samym wieku debiut zaliczył Alen Halilović (teraz gra w AC Milan), niegdyś uważany za największy talent w Europie.

Myślę, że wielkim grzechem byłoby nie wspomnieć o największej chlubie tego klubu, czyli o Luce Modriciu. Choć myślę, że finał Ligi Mistrzów w sezonie 2017/2018 częściowo podzielił kibiców ze stolicy Chorwacji, bowiem w Liverpoolu na środku obrony grał inny wychowanek klubu, jakim jest Dejan Lovren.

Jak wyglądał staż?

Oprócz treningów najwięcej dały nam rozmowy z trenerami tego klubu, które pozwoliły zrozumieć pewne różnice między szkoleniem polskim a chorwackim. W weekend mogliśmy się skupić na oglądaniu meczów ligowych zarówno seniorów, jak i wszystkich grup młodzieżowych. Co zaskakujące, w Chorwacji liga jest już od kategorii U-8, u nas oficjalnie jest od młodzika, czyli chłopców U-11.

Wnioski?

Szkolenie w zasadzie zaczyna się od tzw. open school. Chodzą tam chłopcy najmłodsi, do ósmego roku życia. Nie ma tam jeszcze żadnej selekcji, poziom jest bardzo zróżnicowany, a grupy prowadzą trenerzy, którzy dopiero zaczynają istnieć w strukturach Dinama.

Trening bardzo przypomina nasz polski w kategorii skrzata. Chłopcy oswajają się z piłką, mają dużo zabawy. Jednak w Chorwacji od najmłodszych kategorii uczy się elementu podania, tłumacząc, że bez podań nie ma piłki nożnej, że bez tego nie można nauczać dziecka gry w futbol.

Następnie mamy zespół U-7, w którym już dochodzi do selekcji, a trener wybiera siedmiu najlepszych zawodników. Jeden z trenerów powiedział mi, że to pozwala na skupieniu się w sposób szczegółowy na danym zawodniku oraz na bardzo wysokiej intensywności ćwiczeń. Trening już jest czysto piłkarski, zawodnicy wiedzą, po co przychodzą na zajęcia.

Głównym założeniem w tej grupie jest nauka techniki indywidualnej. Praktycznie przez drugą połowę treningu zawodnicy grają wolną grę w małych zespołach w stylu 3×3. Wciąż u sporej części polskich zespołów można zauważyć treningi, gdzie trenerzy katują dzieci formą ścisłą. O ile na samym początku, by wytłumaczyć pewne podstawy, jest to jeszcze w porządku, o tyle później, idąc za myślą chociażby Holendrów, dajmy dzieciom grać w piłkę. W małych grach występuje wszystko: jest intensywność, presja przeciwnika; na boisku dokładnie nigdy nie będziemy mieli identycznej sytuacji, stwórzmy warunki, by realizować swój cel treningowy w formie małych gier.

Chłopcy nie grają jeszcze w lidze, ale często mają turnieje z innymi czołowymi klubami z Chorwacji. Ciekawe jest to, że rodziców na całym terenie nie znajdziemy. Żegnają się z dziećmi przed bramą stadionu. W ten sposób od najmłodszych kategorii to uczy odpowiedzialności i przygotowuje do dorosłego życia. Ten cel jest jednym z kilku głównych w akademii.

Jak tam wygląda trening w poszczególnych grupach?

Grupy od U-8 do U-11 mają 4 jednostki treningowe tygodniowo, to jest około sześć godzin, w tym liczą również mecz ligowy. Grupy U-12 i U-13 – pięć treningów, czyli około siedem godzin tygodniowo. Z kolei grupy U-14 do U-19 mają pięć-sześć zajęć, około osiem godzin tygodniowo.

Jedna jednostka treningowa poświęcona jest innemu sportowi lub funny games, sami trenerzy się śmieją, że już nie jeden koszykarz czy piłkarz ręczny rozpoczął przygodę z danym sportem właśnie w Akademii Dinama.

Tam uważają, że sportowiec potrzebuje czasem odskoczni od futbolu. Nie dość, że jest to spora zabawa i odpoczynek dla głowy, to jeszcze każdy sport angażuje inne mięśnie, dzięki czemu zawodnicy się lepiej rozwijają.

W Akademii jest zasada: jeden trener – jeden zespół. Gdy dana drużyna ukończy kategorię, przykładowo młodzik wszedł w wiek trampkarza, to trener przejmuje kolejnych młodzików, a jego drużynę przejmuje trener specjalizujący się w kategorii trampkarza. Rozgrzewkę przeprowadza trener przygotowania motorycznego, szkoleniowiec bramkarzy potem bierze oddzielnie golkiperów i pracuje tylko z nimi, a drugi trener z resztą zawodników. W zasadzie pierwszy trener głównie obserwuje i analizuje podczas treningów.

Co ciekawe, Chorwaci są przeciwni klasom sportowym. Trenerzy mówią tak: „Ja bym 10 godzin nie wytrzymał z własną żoną w ciągu jednego dnia, przebywanie tylu godzin wśród własnego zespołu jest niezdrowe”. Sportowcy mają nauczanie indywidualne w szkołach, nie są izolowani od reszty rówieśników.

ŻEBY PRZECZYTAĆ WIĘCEJ, KUP E-WYDANIE „TYGODNIKA KRĄG”

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content