Agnieszka Bandurowska: Zazdrościłam mężowi radości z biegania [ROZMOWA]

Za Agnieszką Bandurowską z Klubu Biegowego Wikon już 30. półmaraton! – Nigdy nie miałam żadnych planów treningowych. Po prostu idę do lasu pobiegać – uśmiecha się nowosolanka

Mateusz Pojnar: Kiedy pani zaczęła biegać i kto panią do tego namówił?

Agnieszka Bandurowska: Moja przygoda z bieganiem zaczęła się w 2013 r. Wcześniej przez kilka lat jeździłam z mężem na jego biegi i kibicowałam mu na mecie. Trochę zazdrościłam mu tej radości z biegania, dlatego sama spróbowałam swoich sił w tym sporcie.

Początki nie były łatwe. Nie mogłam przebiec bez przerwy nawet kilometra. W tzw. międzyczasie pojawiały się częste kontuzje. Ale nawet to nie zniechęciło mnie do dalszego biegania.

Jak ta przygoda się rozwijała? Można określić w przybliżeniu liczbę biegów, w których brała pani do tej pory udział? Bo to nie jest „tylko” 30 półmaratonów.

Wzięłam udział w pierwszych zawodach po około pół roku biegania – w lipcu 2013 w Sławie. Bieg na 10 km, 30 stopni w cieniu… W biegu towarzyszył mi mąż. Założyłam sobie złamanie godziny i udało się – na metę wbiegłam po 59 minutach, ale ledwo żywa [śmiech].

I tak po pierwszej dziesiątce kolejnym celem był dla mnie półmaraton. W obawie o to, czy go ukończę, nie za bardzo chciałam wziąć udział w nowosolskim półmaratonie. Wystartowałam więc w biegu na 21 km w Berlinie. Do dzisiaj udało mi się ukończyć 30 półmaratonów, 33 maratony, w tym ultramaratony. No i biegi na 10 km – przestałam już liczyć.

Imponująca liczba. A co takiego jest w bieganiu, że panią ten sport urzekł?

Wcześniej, poza zajęciami z wychowania fizycznego w szkole, sport był mi obcy. Dziś bieganie sprawia mi przyjemność. Dzięki niemu mogę teraz więcej jeść, a słodycze również sprawiają mi przyjemność [śmiech].

Dzięki bieganiu poznałam również sporą grupę znajomych. Mogę też pomagać, biorąc udział w biegach charytatywnych. Pojawia się także satysfakcja, kiedy udaje mi się stanąć na podium – choćby podczas pierwszego biegu górskiego. Wtedy za ten wysiłek jest dodatkowa nagroda.

Przebiec 30 półmaratonów i tyle innych biegów to duże osiągnięcie. Jak dojść do takiej liczby, co jest ważne?

Nigdy nie miałam żadnych planów treningowych. Po prostu idę do lasu pobiegać. Przed zawodami biegam trochę więcej. Mąż zawsze mi mówi: systematyczność. I tak nazbierało się już trochę tych biegów.

Od kilku lat biegam także w zagranicznych zawodach, dzięki czemu udało mi się przy okazji pozwiedzać. Najdłuższy mój start to bieg górski na 56 km.

Był u pani czasem okres zniechęcenia? Czy wręcz przeciwnie – z miesiąca na miesiąc coraz bardziej się chce?

Zniechęcenia nie było. Zdarzają się czasem problemy zdrowotne – np. 2021 r. i poważna kontuzja kręgosłupa.

Myślałam, że nie wrócę już do biegania. Ale dzięki rehabilitacji udało mi się znów wrócić na biegowe trasy.

Wielkie brawa! A jakie ma pani sportowe plany na przyszłość?

W marcu i kwietniu maraton, w święta rodzinny Bieg do Pustego Grobu – pobiegniemy ja, mąż i dzieci. A jesienią maratony zagraniczne wspólnie z mężem.

Chcę biegać dalej dla przyjemności i bez kontuzji.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content