32. rocznica potwornej katastrofy kolejowej. Zginęli w niej żołnierze

– Nie umarła nasza pamięć o nich, o żołnierzach – mówi w rocznicę tamtych tragicznych wydarzeń ppłk Sylwin Jarosz, prezes Koła Związku Żołnierzy Wojska Polskiego im. 13. Pułku Zmechanizowanego. Ofiarami katastrofy byli żołnierze 13. pułku z Kożuchowa, którzy zginęli podczas wykonywania obowiązków służbowych

4 czerwca 1988 r. na przejeździe kolejowo-drogowym niedaleko Bytomia Odrzańskiego doszło do zderzenia wojskowej ciężarówki Star 266 z pociągiem, w wyniku którego zginęło 10 z 13 jadących ciężarówką żołnierzy. Jechali do miejscowości Żukowice, gdzie pomagali miejscowej społeczności w pracach melioracyjnych.

Na ciężarówce wieziono osiem kanistrów z benzyną do maszyn używanych przez wojskowych. W dniu wypadku ciężarówką kierował niezbyt doświadczony kierowca – dowódca żołnierzy (wcześniej zgodził się, by etatowy kierowca udał się na tzw. lewiznę do rodziny w Bytomiu Odrzańskim). Przejazd, bez zapór, był słabo widoczny z drogi – zasłaniały go krzewy i słupy trakcyjne. Auto ruszyło, kiedy przejechał pierwszy skład kolejowy.

JEŚLI CHCESZ PRZECZYTAĆ WIĘCEJ, KUP E-WYDANIE „TYGODNIKA KRĄG”

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

One thought on “32. rocznica potwornej katastrofy kolejowej. Zginęli w niej żołnierze

  • 26 sierpnia 2021 at 23:44
    Permalink

    Zdumiewa mnie i czasem zwyczajnie wkurza rozpowszechnianie przez lata tych samych, nieprawdziwych, czy co najmniej mocno nieścisłych informacji o tym zdarzeniu, stąd mój tak obszerny komentarz do publikacji powyżej. Pomijam już fakt, że w większości materiałów na ten temat, nader często brakuje bardzo istotnej dla przebiegu zdarzeń informacji, że w katastrofie brały udział dwa składy, a nie jeden. Na dodatek we wszystkich (a przeczytałem ich co najmniej kilkanaście), jako jedną z prawdopodobnych przyczyn wypadku podaje się absurdalną tezę, jakoby kierowca sugerując się faktem, że spodziewany pociąg już przejechał, wjechał na przejazd na pewniaka „pakując” się pod drugi, którego na ten dzień w rozkładzie nie było.
    W artykule znajdują się bardzo często powtarzane trzy ewidentnie nieprawdziwe informacje:
    1. Niezbyt znacząca, ale jednak wobec dwóch bardzo poważnych, pojawiających się w dalszej części tekstu, świadcząca albo o bezkrytycznym przedruku z równie nieścisłego źródła, albo niedostatecznej wiedzy autora tego materiału. Otóż ciężarówka, którą przemieszczała się ta grupa żołnierzy, to nie Star 266, a Star 66 (łatwo to sprawdzić mimo, że jak widać na dostępnych nie tylko w internecie fotografiach, niewiele z niego po katastrofie zostało). To tak dla porządku, by oddać stan faktyczny.
    2. To nie, nazywany etatowym kierowcą żołnierz wysiadł nieco wcześniej, udając się na wspomnianą w licznych materiałach „lewiznę”; etatowy kierowca został zmieniony przed tym dniem i siedział wraz z innymi na pace – on też zginął w tej tragedii. Znam człowieka, który wtedy wysiadł, ale z oczywistych względów nic o nim nie napiszę. Pamiętam, że i ja , i inni, którzy wówczas wraz ze mną przeżywali ten dramat, jeszcze przez jakiś czas w rozmowach przebąkiwaliśmy cicho, że gdyby się wtedy na tę chwilę nie zatrzymali, gdyby nikt nie wysiadał, ciężarówka znalazłaby się na nieszczęsnym przejeździe kilka chwil wcześniej, zdążyłaby przejechać przed pojawieniem się pociągów i nic by się nie stało. Znam również okoliczności, w jakich doszło do zamiany kierowcy, na dzień przed feralnym 4 czerwca 1988r., ale o tym też zmilczę, by nikogo – nawet po tylu latach – nie urazić.
    3. Równie poważny, jeśli nie poważniejszy błąd, niż ten wskazany przeze mnie w pkt. 2., to informacja, że rzekomego – nazywanego „etatowym” kierowcę – zastąpił za kierownicą d-ca tej grupy żołnierzy. Nawiasem mówiąc, gdyby nawet dowódca faktycznie zwolnił na „lewiznę” własnie jego, to na pace miał jeszcze co najmniej kilku kierowców (w tamtym czasie ok. 90 % stanu osobowego Komp. Zaopatrzenia, to byli kierowcy z uprawnieniami do prowadzenia poj. ciężarowych), nie było więc potrzeby, by za kierownicą usiadł wspomniany mł. chor. Burzyński (do stopnie chorążego, podobnie jak 9-ciu żołnierzy – ofiar tej tragedii – awansowany pośmiertnie). Dlaczego 9-ciu? Otóż jeśli przyjrzeć się uważnie liście śmiertelnych ofiar, to zauważymy jeden, ale jakże znamienny, wiele mówiący szczegół – przy jednym nazwisku widnieje „szer.”, czyli najniższy stopień wojskowy. To własnie kierowca pojazdu (rzeczywiście mało doświadczony, jeden z najmłodszych służbą żołnierz), który ze względu na uznanie go winnym wypadku, awansu pośmiertnie jako jedyny nie otrzymał. On też prowadził tego Stara od wyjazdu z jednostki, aż do feralnego przejazdu. Źródło tej informacji? – rozmowa z ocalałymi.
    Mam też poważne wątpliwości, co do tych ośmiu kanistrów z benzyną, które jakoby wieźli na pace. Ani przed, ani po wypadku nie było o tym mowy. Ja sam z racji pełnionej funkcji nierzadko bywałem w miejscu, w którym chłopaki szykowali się do wyjazdu i nigdy nie widziałem, by zabierali ze sobą jakieś dodatkowe kanistry; przeczytałem o tym dopiero po kilkunastu latach w internecie. Star 66 ma po obu stronach baki o poj. 150i. i między kabiną, a skrzynią ładunkową w specjalnym koszu 4 kanistry rezerwowe po 20l. każdy. Po każdym przyjeździe był obowiązek tankowania do pełna. Wyjechali więc z prawie 400 – toma litrami, nominalnie przypisanych do tego auta paliwa. To aż nadto, żeby doszło do potężnego wybuchu po takim zderzeniu.
    I już na koniec – czytając niektóre publikacje na ten temat, czasem odnoszę ponure wrażenie, że ich autorzy siedzieli na końcu łańcuszka osób, bawiących się w „głuchy telefon” – bez urazy (nie podejrzewam pana o złe intencje) i pozdrawiam.
    Waldemar Stępień (w latach 1987 – 89, żołnierz służby zasadniczej Kompanii Zaopatrzenia w JW 3001).

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content