Iwona Mikijaniec o pracy w hospicjum. „Oni z nami powoli odchodzą”

– Umówmy się, hospicjum nie dostaje ludzi do leczenia. Oni tak naprawdę z nami pomału odchodzą. My jesteśmy tymi, którzy pomagają bez bólu i cierpienia przejść na drugą stronę – o misji swojego życia, czyli o byciu pielęgniarką, opowiada Iwona Mikijaniec

Nie pamiętam takiego momentu, w którym pierwszy raz pomyślałam, by zostać pielęgniarką.

Gdy byłam dzieckiem, wszystkie moje miśki gniły od środka. Skąd ja miałam wtedy te igły i strzykawki, do dzisiaj nie wiem. Lalki plastikowe były tak pokłute, że zamiast siedzenia, miały sito. I nie mam pojęcia, skąd mi się to wzięło ani kto mi to zaszczepił. Może siostra mojej mamy? Ona mnie tak trochę wychowywała. Często powtarzała, że zawsze chciała mieć coś wspólnego z medycyną. Może to ona mnie tym swoim marzeniem zaraziła?

Jakoś tak wyszło, że zawsze się kimś opiekowałam. W dzieciństwie z jednej strony robiłam wiecznie te zastrzyki zabawkom, z drugiej – zawsze broniłam najmniejszych. Czasem za to kamieniem dostałam, że stanęłam za kimś murem.

I do dziś zawsze ktoś stoi na pierwszym miejscu w moim życiu. I to nie jestem ja, niestety [śmiech]. Nie wiem, czy to kwestia wychowania. Taka misja chyba.

JEŚLI CHCESZ PRZECZYTAĆ WIĘCEJ, KUP E-WYDANIE „TYGODNIKA KRĄG”

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content