Kajzerki to moja specjalność! Rozmowa z Radkiem Szaferem, wybitnym młodym piekarzem

– Koledzy mówią, że jestem dobry i mam smykałkę do pieczenia chleba i bułek – mówi Radek Szafer, uczeń „Nitek”, wicemistrz Polski w piekarnictwie, który chciałby kiedyś zostać mistrzem świata

Rafał Krzymiński: Piekarz to trudna profesja, bo np. musi pracować nocami. Nie przeraża cię to?

Radek Szafer: Nie, bo piekarzem jestem od 15. roku życia i zdążyłem się już przyzwyczaić do wszelkich niedogodności (śmiech). I do drugich zmian, i do nocek też.

W tak młodym wieku dostałeś pracę w piekarni?

Połowa mojej rodziny to piekarze. W tym fachu pracowała moja mama, brat Artur, a teraz chleb piecze drugi brat Sebastian, który na piekarza przekwalifikował się z fryzjera. Siostra Paulina sprząta na magazynie i kroi chleb. Chciałem sobie dorobić do kieszonkowego i wybór firmy był oczywisty. Właścicielka nowosolskiej piekarni Rogal jest zaprzyjaźniona z moją rodziną, która u niej pracuje, dlatego dostałem szansę. I w każdą sobotę, kiedy moi rówieśnicy siedzieli przed komputerem, chodziłem sprzątać piekarnię. W wieku 14 lat zacząłem kroić chleby, a już w hali wszystkiego się nauczyłem. A potem poszedłem do szkoły zawodowej i oficjalnie zostałem piekarzem.

Niewielu młodych ludzi ma takie zainteresowania. Twoi rówieśnicy to co najwyżej chcą zjeść chrupiący chleb albo bułki na śniadanie.

Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie, może po prostu mam do tego smykałkę? Koledzy mówią, że jestem w tym dobry i mogę daleko zajść. Fascynuje mnie ta robota i sprawia wielką przyjemność. Lubię przychodzić do piekarni, bo tam jest moja druga rodzina. I nie ukrywam, że bardzo się cieszę, iż już w wieku 18 lat udało mi się zostać wicemistrzem Polski w piekarnictwie.

Jaki jest twój popisowy wypiek?

Popisać się mogę kajzerką. To jeden z trudniejszych wyrobów piekarskich. W mojej piekarni jeden z ciastowych nauczył mnie przygotowywać odpowiednie ciasto do tego wypieku. A później w internecie zobaczyłem filmik instruktażowy, ale szczerze powiedziawszy, niewiele się w ten sposób dowiedziałem. Problem w tym, że w Nowej Soli nikt nie był w stanie mi tego pokazać. W województwie lubuskim robią kajzerki, ale znacznikami, a na zawodach trzeba je wykonać ręcznie. I zostałem samoukiem. Ćwiczyłem w domu przez dwa miesiące, siedem dni w tygodniu. Nie byłem sam. Pomagała mi moja dziewczyna Wiktoria, która nie jest piekarzem, ale wciągnęła się w to wyzwanie i teraz możemy już razem szykować kajzerki na śniadania. Wiki też na zawodach dałaby sobie radę (śmiech). A przypomnę, że kajzerka to mała, okrągła bułka z charakterystycznymi pięcioma bruzdami na wierzchu. Wypiekana jest zwykle z mąki pszennej, słodu, zakwasu, drożdży, soli i wody.

Zdradzę, że na mistrzostwach Polski byłem jedynym śmiałkiem, który odważył się na ten wypiek. Mój brat Artur był 10 lat temu na zawodach, wtedy też nikt się tego nie podjął.

Stresowałeś się na zawodach?

Eliminacje i zawody ogólnopolskie Ogólnopolskiego Turnieju na Najlepszego Ucznia w Zawodzie Piekarz i Cukiernik odbyły się we Wrocławiu. Na mistrzostwa pojechałem na luzie, bez spiny, chciałem dobrze się bawić, przeżyć przygodę. Nie w głowie było mi zwycięstwo. Na eliminacjach mocno się stresowałem, pomimo dobrego przygotowania, szczególnie podczas mowy końcowej, bo trzeba było przed kamerami i jury opisać wypiek i sposób jego przygotowania. Wyjaśniłem też na czym polegała moja wizja chleba okolicznościowego, ten rodzaj pieczywa szykuje się na komunię, śluby, imprezy rodzinne. W tym roku konkurs przebiegał pod hasłem „Potęga natury”. Przyznam, że nie wiedziałem jak do tego podejść, dopiero na zawodach mnie oświeciło. To był taki spontan, dopiero potem okazało się, że byłem skuteczny.

Chleb okolicznościowy miał jakieś dodatki?

Dostaliśmy zwykłe ciasto na chleb i masę solną i musieliśmy z niej coś posklejać. Oczywiście były też różne ziarna, posypki do ozdoby. Z pięciu chałek zrobiłem kwiatka na chlebie. Umieściłem też na nim gołębie i pszczółki.

Zawodnicy działali pod presją czasu?

Pierwszego dnia finału miałem test wiedzy teoretycznej, drugiego – w siedem godzin trzeba było wykonać zadania praktyczne: upiec chleb okolicznościowy – wyrób półcukierniczy, dwie kajzerki, dwie małgorzatki, dwie solanki, chałki turecką i żydowską oraz rogale na czas.

Miałeś niedosyt, że ktoś cię pokonał?

Szkoda, że przegrałem. W części praktycznej, podczas której oceniano wygląd wyrobów piekarniczych, byłem najlepszy. W części teoretycznej przegrałem o włos, o… dwa punkty. Widocznie nie wykułem wszystkiego na blachę (śmiech). A egzaminatorzy pytali nie tylko o rodzaje pieczywa i pieców, ale też o to, jak powstaje ciasto.

Nauczyłeś się czegoś od innych?

Konkurenci uczyli się ode mnie, jak zrobić solanki, małgorzatki i kajzerki.

Chciałbyś jeszcze wystartować w jakichś zawodach?

W październiku są zawody europejskie. Nie wybieram się na nie, bo po ukończeniu szkoły wyjeźdzamy z Wiktorią do pracy do Niemiec. Nie wykluczam, że zatrudnię się tam w piekarni i zdobędę jeszcze większe doświadczenie. Bracia i siostra mocno będą za mnie trzymać kciuki, cieszą się z moich sukcesów. I być może w 2023 r. skuszę się, aby wystartować na mistrzostwach świata we Francji.

A masz jeszcze jakieś wyzwanie w piekarnictwie?

Nie sądzę, najtrudniejsze wyroby były na zawodach. Raczej nic mnie już nie zaskoczy.

Szkoła pomogła ci w rozwijaniu umiejętności?

Oczywiście. Do rywalizacji przygotował mnie pan Lech Urlicki, nauczyciel przedmiotów zawodowych. Mocno mnie cisnął, abym uczył się teorii. I pewnie gdybym go posłuchał, wygrałbym całe zawody. Sporo nauczyłem się też w moim zakładzie Rogal.

Czego ci mogę życzyć?

Proszę mocno trzymać za mnie kciuki, żeby udało mi się zebrać nowe doświadczenia. Być może będzie o mnie jeszcze głośno.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content