Pisanie jak zaplatanie warkocza. Rozmowa z Jakubem Bączykowskim

– Gdyby policja zabrała mój komputer w trakcie powstawania „Stanie się coś złego”, musiałbym się srogo tłumaczyć – mówi o swojej debiutanckiej książce Jakub Bączykowski

Mateusz Pojnar: „Stanie się coś złego” to twój literacki debiut. Skąd wziął się pomysł na napisanie książki?

Jakub Bączykowski: Rozglądałem się za zajęciem, które skutecznie będzie mnie odcinało od pracy, stresu, od obowiązków. W internecie można było nauczyć się dosłownie wszystkiego: od robienia past twarogowych po lewitowanie. Zawsze czułem jakiś pociąg do pisania, dlatego padło na kurs pisania opowiadań.

Końcowym zadaniem było napisanie pierwszego rozdziału swojej powieści. Kurs się skończył, a ja pisałem dalej, szkoląc się indywidualnie.

Mówiąc w telegraficznym skrócie, żeby za dużo nie zdradzać: o czym jest ta powieść?

O mężczyźnie, który przez swoje błędy zostaje zmuszony do zamieszkania samemu, a w zasadzie z psem, w domu w środku lasu. Większość akcji rozgrywa się na Podlasiu. „Stanie się coś złego” to łamigłówka dla fanów gatunku – emocjonalny kryminał i obyczajowa, pełna uczuć historia.

W internecie czytam, że „miesiącami przemierzałeś wsie i lasy, by ukończyć swoją książkę”. Jak wyglądały prace nad nią, ile trwały?

Książka powstawała ponad rok. Oprócz zwiedzania Podlasia najwięcej czasu poświęciłem na poszukiwania różnego rodzaju nietypowych informacji. Bardzo chciałem być wiarygodny w tym, o czym pisałem.

Gdyby policja zabrała mój komputer w trakcie powstawania „Stanie się coś złego”, musiałbym się srogo tłumaczyć. Ile schnie krew, co wlać komuś do drinka, żeby zasnął, jak długo musi być odkręcony gaz, żeby się zatruć – to tylko kilka przykładów. A z pozytywnej wiedzy to na pewno bardzo dużo dowiedziałem się o zwierzętach, które mieszkają w lesie.

Opracowałeś już przepis na dobry kryminał? Jak budować takie opowieści?

Nie, daleko mi do Agathy Christie czy mistrza Kinga. Wiedziałem tylko, jak chcę, żeby się powieść zaczynała i w jaki sposób ma się zakończyć. Pomysł na środek tekstu rodził się w trakcie pisania.

Scena wskazywała mi kolejną. Starałem się je zaplatać jak warkocz, co chwilę wracając do tego, co napisałem wcześniej, by nie popełnić żadnego błędu.

Czym albo kim inspirowałeś się podczas pisania? Masz swoich ulubionych autorów kryminałów?

Czytam klasyków, jak Stephen King, oraz thrillery psychologiczne. Choć ostatnio coraz częściej uciekam do eseistów, choćby do Joan Didion. Jej „Rok magicznego myślenia” czytałem kilka razy. Bardzo cenię sobie Justynę Kopińską.

W Nowej Soli nazwisko Bączykowski kojarzy się mocno z judo – twój tata od lat trenuje Ósemkę, brat założył swój klub Ippon w Kożuchowie. Czytali już książkę? Są w niej sportowe akcenty?

Brat był jedną z pierwszych osób, które przeczytały „Stanie się coś złego”. Mocno mi kibicuje i mnie wspiera. Tata chyba jeszcze nie czytał.

Bohater raczej walczy o przetrwanie i nie bardzo ma czas na trenowanie sportu. Ale mogę powiedzieć, że całkiem sporo biega. Czy mu się to podoba, czy nie – musi uciekać.

Gdzie można kupić twoją książkę? Masz już pomysł na kolejną powieść, może zacząłeś pracę nad czymś nowym?

Książka jest już dostępna w zasadzie wszędzie: w internecie, na stronie Wydawnictwa Mięta, w empikach.

Mogę zdradzić, że nowa powieść jest już prawie ukończona. I myślę, że będzie mocniejsza.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content