To samo, tylko pod innym tytułem. Rozmowa z poetką Marią Stachowiak

– Dla mnie pisanie jest odskocznią od szarej codzienności. Sztuka nadaje jej koloru, dodaje nam sił – mówi Maria Stachowiak, członkini związku emerytów w Nowej Soli i laureatka konkursu poetyckiego w ramach Forum Seniora

Mateusz Pojnar: Dlaczego akurat pisanie wierszy?

Maria Stachowiak: Tak naprawdę poezja to moja praca, bo przez całe życie pracowałam w szkole, uczyłam muzyki w „Ogólniaku”. Praktycznie przez całą karierę zawodową pisałam różne „wierszowanki” i nie tylko na potrzeby życia. Było tak: napisane, wystawione, ląduje w koszu. W szkole, na potrzeby przedmiotu nazwanego sztuką, musiałam przypomnieć sobie dużo rzeczy m.in. z literatury. I w tym wszystkim muzyka musiała odnaleźć się jako łącznik.

Nie gromadziła pani wcześniej swojej twórczości?

Nie, a po co?

Żeby wydać później tomik poetycki.

Miałam kiedyś pomysł napisania książki pt. „Kwadratura koła” – o rzeczach absurdalnych, niemożliwych, które jednak się działy. Ale życie pisze swoje scenariusze.

Łącznie ile wierszy pani już napisała?

Liczyłam mniej więcej do 450., a później już przestałam. Część leży w komórce i czeka na wydrukowanie.

O czym pani pisze?

Zapisuję różne myśli, które chodzą mi po głowie: przede wszystkim życie, człowiek, polityka, choć staram się jej unikać i w zasadzie napisałam tylko jeden wiersz na ten temat. Przekrój jest szeroki, tak jak szerokim tematem jest życie.

Pisałam, drukowałam, gromadziłam, ale długo nie przyznawałam się do tego, że piszę. To były moje przemyślenia, osobiste. Dla mnie pisanie jest odskocznią od szarej codzienności. Sztuka nadaje jej koloru, dodaje nam sił.

W końcu, po latach, znajomi mi mówią: wrzuć te swoje wiersze na Facebooka. I zaczęłam wrzucać. Zrobili mi taką aureolkę: poetka [uśmiech].

Na emeryturze jestem od 23 lat. Przymusowej, bo – jak mawiał mój ukochany śp. mąż – za dużo krzyczałam, to przestałam mówić. Efekty pracy głosem nauczycielki muzyki: całe życie lekcje, chór, zespoły wokalne, harcerstwo itd. Harcerstwo to też jest słowo, piosenka przy ognisku. Wszędzie potrzebny był ten zdecydowany głos. Niektórzy śmiali się, że jak wrzasnęłam na parterze, to było słychać na trzecim piętrze [śmiech]. Ale taka była czasami potrzeba.

W wierszach też pani krzyczy?

Czasami tak.

Ten krzyk jest nagradzany.

Na FB dowiedziałam się, że będzie 2. Forum Seniora. Przez lata do bycia w grupie seniorów nie chciałam się przyznać, bo nie czuję się jeszcze seniorką, babcią, mimo że mam wnuki, które dziś już studiują. Koleżanka ze związku emerytów Teresa Kamińska namówiła mnie, żebym się tymi wierszami pochwaliła.

Przy okazji forum ogłosili konkurs dla seniorów pod hasłem „Moje wymarzone wakacje”. Tak sobie myślałam: to głupie, jakie mogą być wymarzone wakacje dla babci, która – zwykle w Polsce tak jest – albo nie wiąże końca z końcem, albo wszystko ją boli, albo musi pilnować wnuków, bo przecież babcia jest niezastąpiona. Zaczęłam sobie z tego kpić w wierszu. Powstał wierszyk pt. „Senior”. Później któregoś poranka – najlepiej pisze mi się rano – wymyśliłam wiersz „Moje wymarzone wakacje”, wysłałam go. I w grudniu dostałam pierwszą nagrodę w tym konkursie.

Dawno temu wysyłałam wiersze np. na konkurs O Szczyptę Soli, ale przestałam – stwierdziłam, że nie mam na to czasu.

Dziś poezja stała się dla pani większym hobby niż muzyka?

One idą ze sobą w parze. Trzy lata temu zostałam sama, zmarł mąż. Mój świat stanął na głowie. W pewnym sensie się zawalił, skończył. Mąż chorował, ja też, podobnie jak teściowa i musiałam wtedy stanąć na wysokości zadania, walczyć, dlatego w tamtym czasie mniej pisałam. Ale po jego śmierci trzeba było zbudować swój nowy świat. U mnie to polega trochę na powielaniu starego, ale w innym wymiarze. Dalej muzyka, wiersze.

Mąż zmarł w dniu ogłoszenia stanu pandemii. Wszystko wokół pozamykane, a człowiek zostaje sam. Chóru, który prowadzę od 20 lat w kościele na Pleszówku, nagle nie ma, a ja siedzę zamknięta w domu. Ludzie przestraszeni, nie wiedzieliśmy, co będzie dalej. Dlatego miałam podwójnie trudno. Nawet córka musiała robić mi zakupy i wieszać na klamce. Nie przychodziła, żeby nie przynieść mi zarazy.

Totalny dołek, ale po raz drugi Facebook okazał się zbawieniem.

A wcześniej kiedy się nim okazał?

Jak byłam po operacji biodra i musiałam leżeć w łóżku. Wtedy po raz pierwszy był takim jedynym oknem na świat.

Ale na początku pandemii znaleźli się ludzie, którzy nie pozwolili mi wpaść w depresję, w ból, smutki. Codziennie dostawałam masę muzyki: od chorału gregoriańskiego po rap.

Szerokie spektrum.

Tak, słuchałam tego wszystkiego i muzyka była wyciszeniem. Kolejny etap, już później, to był rower. Uwielbiam przejażdżki. Czasem tak mam, że jadę, słyszę żaby, które kumkają i pojawia mi się coś w głowie, ale nie mam gdzie zapisać. Przyleciało i wyleciało. Jak zagra w duszy, to wtedy trzeba z tym lecieć. Chociaż czasem przystawałam i zapisywałam wiersz albo jego fragment w komórce. To dobre miejsce, w telefonie mam 50, może sto wierszy. Niektóre muszę skasować, bo już mi się zacina.

Pani pasją jest też fotografia.

Kocham robić zdjęcia wszystkiemu, co widzę. Głównie lubię fotografować chmury, kwiaty, swój ogród. Czyli ogród, rower, muzyka, pisanie, na drukowanie czasem już mi szkoda czasu, do tego codziennie basen – taki ze mnie senior. Jest co robić.

Jednak namawiam panią, żeby ułożyć z tych wierszy książkę.

Mówią, że powinnam. Szczerze? Chciałabym, ale za bardzo nie wiem, jak się za to zabrać. Pierwszym krokiem było to, żeby te wiersze sobie wydrukować, trzymać w teczce. Czasami je czytam i pytam sama siebie: naprawdę ja je napisałam?

Muszę je posegregować i zobaczymy. Zrobiłam to już datami, teraz powinnam tematycznie: przyroda, uczucia, fantazje. Chociaż mówię, że nie ma słowa „muszę” – jest słowo „chcę”. Jak muszę, to niekoniecznie, ale jak chcę – to dla własnej satysfakcji. Robi się to samo, tylko pod innym tytułem.

***

Na co czekać”, jeden z wierszy Marii Stachowiak

Właściwie cały czas na coś czekam…

na świt… na poranek… na nowy dzień

gdzie nic nie będzie takie jak wczoraj…

i mówię do siebie wszystko zmień!

Firankę, obrus, przestaw kwiatek

i zabierz „to” co stało „tam”…

Zmień też myślenie bo to co „wczoraj”

na nic się „dzisiaj” nie przy nam

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

Mateusz Pojnar
Latest posts by Mateusz Pojnar (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content