Dramat łabędzia w Bytomiu Odrzańskim. Mieszkańcy ratowali, urzędnicy milczeli

Przez ponad trzy tygodnie ranny łabędź dryfował bez pomocy po wodach tzw. Majorki w Bytomiu Odrzańskim. Mimo licznych sygnałów, które trafiały do władz miasta, nikt nie podjął skutecznej interwencji. Ostatecznie to lokalni mieszkańcy, nie mogąc dłużej patrzeć na cierpienie zwierzęcia, zorganizowali akcję ratunkową.

Złamane skrzydło i obojętność

Mariusz Sidło, wędkarz dobrze znający zbiornik Majorka, od początku obserwował sytuację. Zauważył, że jeden z łabędzi ma złamane skrzydło – ptak nie był w stanie odlecieć, a kończyna bezwładnie zwisała przy ciele.

– Próbowałem interweniować, poszedłem nawet do straży pożarnej, ale nie uzyskałem wsparcia – wspomina Sidło.

Do działania włączyli się także inni mieszkańcy. Pani Beata, miłośniczka zwierząt, nie mogła pozostać obojętna.

– Nie wyobrażałam sobie, by zostawić to stworzenie same sobie – mówi z przejęciem. Skontaktowała się z Ogólnopolskim Towarzystwem Ochrony Ptaków, które potwierdziło: łabędź powinien trafić do ośrodka rehabilitacji. Wskazano jednak, że jego odłów będzie trudny i wymaga zaangażowania odpowiednich służb.

Decyzja: „Zostawić go w spokoju”

Zgodnie z sugestią OTOP, Beata powiadomiła strażnika miejskiego. Po kilku dniach otrzymała informację, że burmistrz Jacek Sauter rzekomo skonsultował się ze „specjalistą”, który stwierdził, iż ptaka lepiej zostawić w spokoju.

– Nie mogłam w to uwierzyć – relacjonuje kobieta. – Jak można tak po prostu zignorować cierpiące zwierzę?

Z kolei Mariusz Sidło, który również kontaktował się ze strażnikiem, usłyszał, że odłów łabędzia to koszt kilku tysięcy złotych.

– Zapytałem wtedy, czy gdyby ich pies miał złamaną nogę, też zostawiliby go bez pomocy, bo za drogo? – opowiada Sidło. – To przecież nieludzkie.

Urzędnicy nie zgłosili sprawy. Choć mogli

Okazuje się, że gmina Bytom Odrzański współpracuje z azylem dla zwierząt w Parku Krasnala w Nowej Soli. Mimo to, nikt z urzędu nie poinformował placówki o sytuacji na Majorce.

CZYTAJ DALEJ  Bezpłatne badania mammograficzne w Nowej Soli – skorzystaj z programu profilaktycznego

– Nie otrzymaliśmy żadnego zgłoszenia od przedstawicieli gminy – potwierdza Marcin Walasek, prowadzący ośrodek. – A przecież gmina ma obowiązek podjąć działania, zwłaszcza że chodzi o gatunek chroniony.

Pytania bez odpowiedzi

Redakcja zwróciła się do burmistrza Jacka Sautera z pytaniami: czy sprawa została zgłoszona odpowiednim służbom, czy gmina ma podpisaną umowę dotyczącą opieki nad dzikimi zwierzętami i dlaczego nie podjęto odłowu ptaka? Do chwili publikacji artykułu nie otrzymano żadnych odpowiedzi.

Społeczna akcja ratunkowa

Po kontakcie z azylem to właśnie jego pracownicy, wspólnie z mieszkańcami i strażakami, ruszyli na pomoc łabędziowi. Akcja trwała ponad godzinę. Choć udało się schwytać rannego ptaka i przewieźć go do ośrodka, jego stan był już krytyczny. Złamane skrzydło nie tylko nie zostało zabezpieczone, ale doszło do poważnego zakażenia.

– Kość wystawała, infekcja była zaawansowana – mówi Walasek. – Nie mieliśmy wyboru. Trzeba było ptaka uśpić. Gdyby zgłoszenie trafiło do nas wcześniej, być może udałoby się go uratować.

Zamiast procedur – bezradność

Historia z Bytomia Odrzańskiego pokazuje, jak brak reakcji ze strony instytucji może prowadzić do niepotrzebnego cierpienia. W tym przypadku los dzikiego zwierzęcia zależał wyłącznie od determinacji zwykłych ludzi.

– Teraz mogę wreszcie zasnąć spokojnie – mówi Mariusz Sidło. – Choć szkoda, że ta pomoc przyszła za późno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa plików cookie, aby poprawić Twoje doświadczenia przeglądania i zapewnić prawidłowe funkcjonowanie strony. Korzystając dalej z tej strony, potwierdzasz i akceptujesz używanie plików cookie.

Akceptuj wszystkie Akceptuj tylko wymagane