Trochę gór, trochę morza. Olimp po pracowitych obozach

– Wiem, że czas spędzony na zgrupowaniach przyniesie sukcesy na tatami. Zrobiliśmy formę – zapewnia trener judoków Olimpu Dariusz Giedziun

Podkreśla, że Pomarańczowi w wakacje ładowali baterie na drugie półrocze. Po zakończeniu poprzedniego roku szkolnego młodsza grupa judoków pojechała nad morze do Chłapowa.

– Pogoda nam dopisała. Było aż za gorąco – wspomina szkoleniowiec Olimpu. – Biegaliśmy, były maty, ekspandery, kąpiele w ciepłym o dziwo Bałtyku. To schemat, który powtarzaliśmy każdego dnia.

Giedziun ocenia, że młodsi zawodnicy dobrze przepracowali to zgrupowanie. Trenowali wspólnie z Siódemką Sochaczew i Juvenią Wrocław.

Później trener Olimpu razem ze swoją podopieczną Agatą Pałką pojechał na obóz do Japonii, o czym pisaliśmy już w „Tygodniku Krąg”.

1236 metrów

A po powrocie z Kraju Kwitnącej Wiśni? Trzy dni na przepranie ciuchów i od razu wyjazd do schroniska Odrodzenie w Karkonoszach, które jest 1236 m n.p.m. Przełęcz Karkonoska gości Olimp od 12 lat. – Trening powyżej tysiąca metrów przynosi niesamowite efekty dla organizmu – chwali pobyt Dariusz Giedziun.

Judocy spędzili tam dwa tygodnie. Mieli w planach zrobienie 120 km po górskich szlakach. – Wyjścia na Śnieżkę, do Karpacza i Szpindlerowego Młyna były czasowo ograniczone – wspomina trener. – Wychodziliśmy rano i wracaliśmy na obiad. Tempo mieliśmy bardzo dobre. Najmłodsi dawali radę. Naszym celem nie było zwiedzanie, ale zamknięcie wyjścia w lepszym czasie niż w ubiegłych latach. Szlaki znamy jak własną kieszeń. Mamy punkty, w których czekamy na tych, którzy jeszcze nie są w takiej formie. Śnieżkę zaliczyliśmy dwa razy. Drugim razem wracaliśmy przez Spindl. To piękna trasa i dobrze obciążająca. Ekspandery zazwyczaj robiliśmy po zejściu do Spindla.

W schronisku treningi głównie odbywały się na macie. Judocy mieli też obwody siłowe i saunę. Zrobili rzecz jasna ognisko z kaukaskim szaszłykiem, podczas którego odbyło się pasowanie na samuraja.

– Oprócz wejścia na Halę Szrenicką zrealizowaliśmy to, co było zaplanowane – opowiada Giedziun. – Zawsze brakuje dodatkowego tygodnia. Po powrocie osuszyliśmy ciuchy i ruszyliśmy do miejscowości Selce w Chorwacji.

Co roku organizowany jest tam camp, gdzie melduje się ponad 800 zawodników z około 20 państw. Nowosolanie byli tam tydzień. Dwa razy dziennie mieli randori, czyli walki szkoleniowe. Ich apartament był oddalony 15 minut od drogi. Wyruszali rano, wracali wieczorem. W przerwie między treningami kąpali się w ciepłym Adriatyku.

16 sierpnia byli z powrotem w Nowej Soli, ale 17… już w Chłapowie.

Treningi prowadził Trautmann

Giedziun: – Odbyliśmy kilka treningów z kadrą Dolnego Śląska i zameldowaliśmy się na campie w Cetniewie. Tam spotkało się ponad 800 judoków z całej Europy, by spędzić tydzień na szarpaniu na macie.

mat. Olimpu Nowa Sól

Do prowadzenia campu technicznego był zaproszony medalista olimpijski, a dziś trener Azerbejdżanu Richard Trautmann. – Nie będę wyliczał, ile walk stoczyli nasi zawodnicy, ile kilometrów przejechaliśmy. Wiem, że czas spędzony na tych zgrupowaniach przyniesie sukcesy na tatami. Zrobiliśmy formę – zapewnia trener Giedziun.

I dodaje: – Teraz szykujemy się do startów. W najbliższym czasie przed nami puchar Polski juniorów w Sochaczewie, mistrzostwa kraju młodzieży, mistrzostwa Polski seniorów, turnieje towarzyskie i campy. Agata Pałka prosto z Chłapowa poleciała znowu do Japonii do trenera Kenjiego Murayamy. Przez miesiąc będzie szkolona przez ojca dwukrotnego mistrza świata Joshiro Murayamy.

A Pomarańczowi wrócili już na dobre do sali „Nitek” i znowu trenują.

– Renata Martynów, Lech Martynów, Adrian Medyński i Robert Pałka – wielkie podziękowania za pomoc przy obozach – puentuje szkoleniowiec Pomarańczowych.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

Mateusz Pojnar
Latest posts by Mateusz Pojnar (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content