Ze złotem mu do twarzy! Maciej Koszela podwójnym mistrzem Polski

To, w którym miejscu jest dziś nowosolski sprinter, jest efektem blisko ośmiu lat ciężkiej pracy po tym, jak wrócił do biegania. – Dla mnie mistrzostwa Polski to priorytet – nie kryje. – I to, że mogę w nich uczestniczyć, jest wielkim zaszczytem

To też efekt przygotowań stricte pod tę imprezę, które trwały praktycznie od października. Halowe mistrzostwa Polski odbyły się pod koniec ub. tygodnia.

Sprinter Maciej Koszela, trener z Adam Draczyński Running Team, był najlepszy na 60 m (z wynikiem 7,39) i 200 m – 24,05 jest jego nową życiówką! Startował w kategorii M-45.

– Dla mnie MP to priorytet – mówi „Tygodnikowi Krąg” Koszela. – I to, że mogę w nich uczestniczyć, jest wielkim zaszczytem.

Do zawodów szykował się startując z młodszymi zawodnikami. – To mi dawało dużego kopa, bo próbowałem im dorównać – przyznaje. – Podczas mistrzostw była duża presja i podekscytowanie, bo sprawdzasz to, co przez cały rok setki razy ćwiczysz na treningach. Wystarczy mały błąd i może nie wyjść.

Tuż przed startem na 60 m zrobiło się gorąco, Koszela zaliczył falstart. Regulamin mastersów mówi, że gdyby któryś z zawodników ponownie spalił, ten konkretny biegacz automatycznie wyleciałby z biegu. – W zasadzie nie umiem wytłumaczyć, dlaczego pojawił się ten falstart – wspomina mistrz. – Przede wszystkim chodziło chyba o stres, głowa chciała już wykonać zadanie. Neurony szalały, adrenalina, reakcja była za szybka. A w tej dyscyplinie liczy się cierpliwość – ona jest kluczowa.

– Później już nie mogłem ryzykować – dodaje sprinter. Wytrzymał ciśnienie i na metę wbiegł jako pierwszy!

A jak wyglądał start na 200 m? – To nie jest mój główny dystans, skupiam się na 60 i 100 – tłumaczy Maciej Koszela. – Ale bardzo się cieszę, że udało mi się wygrać i wykręcić życiówkę. Nie spodziewałem się tego.

Nowosolanin zaznacza, że radość z pierwszego miejsca jest bezcenna, ale równie istotne jest przekraczanie barier, walka z ograniczeniami, przesuwanie swoich możliwości, czyli próba bicia rekordów życiowych. – Swoim zawodnikom powtarzam, że jeśli będę ostatni na mistrzostwach Europy i zrobię życiówkę, która np. będzie rekordem Polski, to będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – uśmiecha się nasz biegacz.

No właśnie – dla niego to był ważny test przed halowymi mistrzostwami Europy, które odbędą się w Toruniu za trzy tygodnie.

Maciej Koszela dziękuje najbliższym, którzy mocno go wspierają i trzymają za niego kciuki. I swoim podopiecznym z bieżni, którzy stali się dla niego drugą rodziną. – Są niesamowici – podkreśla. – Każdemu życzę, żeby spotkał takich ludzi, z tak profesjonalnym podejściem do sportu. Wiem, że te sukcesy ich inspirują. To największa nagroda.

W MP startował także pochodzący z Nowej Soli Krzysztof Guzowski. Wystartował na 60 i 200 m, zdobył dwa srebrne medale. Na 60 m wykręcił 7,40. „Otwarcie na przyzwoitym poziomie” – ocenia. Na 200 pobiegł 24,20.

Krzysztof Guzowski (mat. prywatne)

„Wyśmienita dawka emocji i pokory w jednym – podsumowuje start w ubiegły weekend Guzowski. – Zawody pokazały, w jakim jestem miejscu z przygotowaniami. Czasu jeszcze trochę zostało, zatem czas zakasać rękawy i wykorzystać sucholeską infrastrukturę do szlifowania formy i regeneracji”.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

Mateusz Pojnar
Latest posts by Mateusz Pojnar (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content