Ciepłolubni też się przełamują! Mamy morsów debiutantów

Grupa entuzjastów zimnej wody rozpoczęła sezon. Najpierw pojechała do Karpacza. – Nigdy w życiu nie myślałam, że zostanę morsem – mówi Monika Jurdzińska po swojej pierwszej morsowej kąpieli

Grupa Morsy Nowa Sól w Karpaczu weszła na Samotnię, ale główny cel wyprawy był rzecz jasna inny. – Tym razem kąpaliśmy się w dwóch wodospadach: w Kropelce i Podgórnej – mówi nam Grzegorz Cegiełka, jeden z liderów grupy. – Tamtejszy klimat jest wyjątkowy, to mekka Morsów. Pojechali z nami żółtodzioby – dali radę! Sezon uważam za rozpoczęty.

Cegiełka zaprasza wszystkich chętnych na wspólne hartowanie organizmów. Zimne kąpiele będą się odbywać na poligonie strażackim na Starym Żabnie, przy strefie południowej, w każdą środę o 19.00 i w niedzielę o 11.00.

Monika Jurdzińska zadebiutowała jako mors. – Wcześniej na samą myśl o wchodzeniu do lodowatej wody robiło mi się zimno – śmieje się. – Jestem ciepłolubna, nawet latem woda w Bałtyku jest dla mnie zimna.

Ale postanowiła spróbować. – Nie byłam w ogóle na to przygotowana: nie miałam stroju, butów, niczego – wspomina. – Po prostu weszłam w spodenkach, koszulce i pożyczonych klapkach.

Wrażenia? – Chwilę po wejściu do wody nic nie czułam – opowiada. – Byłam na tyle podekscytowana, że nic do mnie nie docierało. Po jakimś czasie czułam, że wcale nie jest mi zimno, wręcz odwrotnie – zrobiło mi się gorąco i przyjemnie. Tak bardzo mi się spodobało, że nie chciałam wychodzić z wody.

Potem Jurdzińska dowiedziała się, że żeby zostać prawdziwym morsem, trzeba przejść chrzest i się zanurzyć: – Dzień później, po chwili od wejścia i zrobienia wspólnej fotografii, padło hasło: żółtodzioby, teraz chrzest! Dałam nura i po chwili stałam się morsem. Niesamowite wrażenie. Nie czułam zimna, bardziej odczuwałam to tak, jakby ciało nakłuwały setki szpilek lub mrówek. Nie do opisania. Nie mogę się już doczekać kolejnego morsowania.

Debiutantem był też Marcin Jurdziński. Myślał o morsowaniu od dawna. – Nie należę do osób lubiących upały i gorącą wodę w wannie, ale zanurzyć się w górskim strumieniu? To było dla mnie nie do wyobrażenia – zaznacza. – Temperatura nie była jakaś porażająca – polska złota jesień. Ale wejście do górskiej wody nie przypominało wchodzenia do jeziora czy basenu. Po kilku radach i pomocy doświadczonych kolegów i koleżanek czułem się na tyle pewny i bezpieczny, że nawet nie poczułem, kiedy jestem zanurzony po szyję.

Później Jurdziński czuł, jakby jego „ciało ogrzewało się samo z siebie, nie tak jak przy ognisku czy domowym piecu”. – Tak naturalnie, wewnętrznie. Trudno to opisać – wspomina. I żałuje, że przygody z morsowaniem nie zaczął wcześniej.

Magdalena Rój, kolejna debiutantka: – Myśl o wejściu do zimnej wody była dla mnie przerażająca. Nigdy nie pomyślałam, że to zrobię, ale dzięki grupie morsów skusiłam się. Przed wejściem do wody czułam strach i adrenalinę, ale gdy się zamoczyłam, poczułam, że to jest to! Endorfiny zaczęły buzować. Po zanurzeniu była duma, że dałam radę.

Andrzej Rój też nie wyobrażał sobie, że będzie morsował: – Przełamałem ten strach i też jestem dumny, że to zrobiłem. Chcę dalej kontynuować morsowanie z grupą. Czułem satysfakcję i to, że naładowałem baterie. Dziękuję grupie za superatmosferę i motywację do działania!

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

Mateusz Pojnar
Latest posts by Mateusz Pojnar (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content