Waleczny oddział Rafałka

Takich tłumów miejscowość jeszcze nie widziała. Na boisku sportowym stawili się wszyscy, którzy postanowili pomóc choremu Rafałkowi. – Jestem tak wzruszona, że nie potrafię powiedzieć słowa. Czegoś podobnego nie widziałam – mówiła wzruszona Anna Hływa, uczestniczka festynu. Akcja przyniosła ponad 45 tys. zł!

Zaczęło się spontanicznie od skromnej sąsiedzkiej pomocy. Mieszkańcy Lubieszowa, którzy znali rodzinę Rafałka Chołdy, dziecka walczącego z nowotworem mózgu, postanowili pomóc rodzinie.

– Widzieliśmy, jak bardzo trudne jest dla nich udźwignięcie kosztów związanych z ciągłymi wyjazdami do Wrocławia na specjalistyczną chemię i do Warszawy do szpitala. Postanowiliśmy przeprowadzić kwestę. Mieliśmy nadzieję, że uda się zebrać choć 4 tysiące potrzebne na miesięczne leczenie – wspomina Sławomir Ludwiczak z Sąsiedzkiego Komitetu Pomocy Rafałkowi.

Ofiarność mieszkańców przerosła wszelkie oczekiwania. W kilka godzin zostało zebranych 8 tys. zł. Ludzie byli wzruszeni i ofiarni. Zdarzyło się, że ktoś za kwestującymi jechał samochodem, żeby jeszcze coś dorzucić do puszki. - Doszliśmy do wniosku, że jest bardzo wiele osób, które chcą pomóc dziecku i trzeba zorganizować duży festyn – mówi S. Ludwiczak.

Każdy z sąsiadów uruchomił swoich przyjaciół i zawodowe kontakty, a że w środowisku wielu jest policjantów, zapadła decyzja, że festyn odbędzie się pod hasłem „Wspólna walka dla Rafałka”.

Krzysztof Bednarek z rodziną, także sąsiad Rafałka, zaangażował się w sprowadzenie na ten dzień wielu grup militarnych. Stawili się: policjanci, żołnierze, grupy rekonstrukcyjne, związki i jednostki strzeleckie, grupy paramilitarne. Włączył się Caritas, miejscowa parafia i gmina. Na apel odpowiedziało wielu mieszkańców Nowej Soli i przedstawiciele firm. – Łatwiej byłoby wymienić tych, co się nie zaangażowali. Niczego nie kupowaliśmy, wszystko, co się tutaj znajduje, zostało ofiarowane przez ludzi o otwartych sercach – podkreśla S. Ludwiczak.

Najmłodsi nie kryli zachwytu na widok przygotowanych atrakcji. Korzystali z przejażdżek zapewnianych przez motocyklistów i właścicieli quadów. Zajadali się domowymi wypiekami, daniami z grilla, pyszną zupą i pili lemoniadę. W zamian wrzucali do puszki drobne pieniądze.

S. Ludwiczak opowiada, że dowiedział się, że wolontariuszka Amelka jeszcze przed festynem oddała wszystkie zebrane podczas tegorocznej I komunii świętej pieniądze w kwocie kilku tysięcy złotych na leczenie ciężko chorego innego dziecka, jej rówieśnika. Piękny gest zrobił z niej bohaterkę i zmobilizował innych do działania.

– Takie historie sprawiają, że ciarki chodzą po plecach – podkreśla S. Ludwiczak. Dodaje, że do wspólnej puszki swoje oszczędności wrzucają ludzie wcale niezasobni finansowo. Wielu podchodzi i zaznaczają, że nie chcą z niczego korzystać, a przyjechali tylko po to, żeby anonimowo wesprzeć chłopca – dodaje.

– Jestem zachwycona frekwencją. Spodziewaliśmy się wielu ludzi, ale chęć pomocy naszemu małemu sąsiadowi przerosła nasze oczekiwania – stwierdza Katarzyna Lipowska.

Agata Kasprowicz zwraca uwagę, że chęć pomocy i zaangażowanie mieszkańców sprawiły, że powstała niezwykła atmosfera, w której wszyscy się zjednoczyli. Anna Hływa nie była w stanie powstrzymać łez. – Wzruszenie na widok tylu ludzi chcących pomóc dziecku uderza w serce – oznajmiła.

Dziewczynki: Oliwia Frąckowiak, Julia Łopińska, Antonina Majchrzak i Hanna Kłyszko, dumnie maszerowały po placu z naklejkami z napisem „Waleczny oddział Rafałka”. – Znamy Rafałka, jesteśmy z jednej miejscowości. Wrzuciłyśmy do puszki nasze kieszonkowe, dołożyli się też nasi rodzice i dziadkowie – mówi Oliwia.

Ewa Pawlak, jak wielu spotkanych tego dnia uczestników wydarzenia, podkreślała fantastyczną organizację. – Takiego festynu jeszcze u nas nigdy nie było. To zasługa sąsiadów i wielu ludzi, którzy odpowiedzieli na apel – zaznacza pani Ewa.

W trakcie sobotniego festynu udało się zebrać w sumie 45 578 zł!

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content