Rekordowa ilość zgłoszeń na tegorocznego Solanina!

O marce Solanin Film Festiwal, jego offowości, festiwalowych nowościach, a także o… wypadających włosach, dziaderskości i wielu innych solaninowych kontekstach opowiada dyrektor festiwalu Karol Kolba

Mariusz Pojnar: W tym roku przebiliście kolejny sufit: do konkursu zgłosiło się aż 467 filmów, podczas gdy w zeszłym było ich blisko 350. Na czym polega fenomen Solanina, skoro jest tak zalewany produkcjami konkursowymi?

Karol Kolba, dyrektor Solanin Film Festiwal: Wraz z informajcą o zmianie dyrektora festiwalu, rozpoczęliśmy nabór filmów. Razem z Konradem Paszkowskim podejrzewaliśmy, że ten temat przejdzie przez środowisko filmowe i pociągnie za sobą wieść o zgłoszeniach. Dzięki temu w ciągu pięciu dni wpłynęła do nas setka produkcji. Po mocnym starcie zastanawialiśmy się, ile filmów łącznie wpłynie do konkursu. Obstawialiśmy liczbę ok. 400, bo więcej przecież w Polsce nie powstaje [śmiech].

Zresztą – żeby daleko nie szukać. Konrad opuścił stery słonego statku, ale dalej aktywnie wspiera branżę filmową. Kilka miesięcy temu bardzo głośno było o walce osób z branży filmowej o tantiemy z Internetu. Nie ma się co dziwić – Polska była ostatnim krajem w Unii, w którym nie ma odpowiednich dyrektyw w tej sprawie, a rząd nie specjalnie przejmował się opiniami środowiska. To Konrad Paszkowski – już nie jako dyrektor Solanina, ale przedstawiciel Ministerstwa Rozwoju i Technologii – uczestniczył w tych rozmowach i aktywnie wspierał postulaty osób z branży. I to zakończyło się ich przyjęciem przez Ministerstwo Kultury. Dlatego Solanin, mimo że komuś może się wydawać, że to mała, prowincjonalna impreza – ma ogromną moc i siłę przebicia, kiedy walczy o polskie kino. I myślę, że jest to dostrzegane.

Solanin wypracował sobie silną markę i pozycję na rynku. Skąd to się wzięło?

W ciągu tych lat przewinęło się przez Nową Sól wiele młodych osób, które opuszczały nas ze statuetką laureata, a dziś sporo mieszają w polskim kinie. Weźmy choćby Damiana Kocura, którego nagrodziliśmy osiem temu, a dziś jego „Chleb i Sól” zgarnia laury na całym świecie – choćby w Wenecji. Bartosz Kruhlik, który jako 15-latek został nagrodzony na 2. Solaninie. Tomasz Śliwiński, który z naszą nagrodą pojechał konkurować o Oscara, Marta Prus, która za swoje dokumenty zdobyła na różnych festiwalach grubo ponad 50 statuetek. Takie postaci można by wymieniać godzinami. Zresztą – nie tylko osoby tworzące filmy konkursowe odnoszą ogromne sukcesy. To samo można powiedzieć o jury naszej imprezy. Asia Kulig, świetna polska aktorka, była w kapitule na 4. Solaninie, a dzisiaj zasiada w Amerykańskiej Akademii Filmowej i wybiera filmy, które dostaną Oscara.

Ostatnio Filip Pobihuszka, były nowosolski dziennikarz, opowiadał mi, że kiedy jego znajoma wspomniała w knajpie, że wybiera się do Nowej Soli – jej znajome były pewne, że jedzie na Solanina. Bo w kręgach ludzi związanych z kulturą, z filmem, to z tym kojarzy się w Polsce nasze miasto. To tutaj odbywają się długie rozmowy do rana, tutaj jest świetna zabawa. Myślę, że pewna prowincjonalność Solanina, offowość, jest jego atutem i mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni.

W branży mówi się też, że mamy bardzo mocną selekcję filmów do konkursu. Wykładowczynie szkół filmowych wielokrotnie nam o tym wspominały i dziwiły się naszym wyborom. Produkcje, które zdobywały uznanie na międzynarodowych festiwalach, czy zgarniają większość nagród w Polsce, z automatu dostają się później na inne imprezy – bo przecież fajnie pokazać coś, co wygrało Berlinale. My zupełnie nie bierzemy takich rzeczy pod uwagę – wybieramy filmy, które są najlepsze według naszej ekipy. Dlatego w niektórych środowiskach mówi się, że łatwiej dostać się do Cannes, niż na Solanina [śmiech].

Możesz porównać ten boom konkursowy z innymi festiwalami w Polsce? Jak to wygląda np. w Krakowie albo w Gdyni?

Do Gdyni bym Solanina nie porównywał. Trójmiejski festiwal ogranicza się do polskich filmów fabularnych, więc jest to dość krótka ławka, jeśli chodzi o zgłoszenia — maksymalnie kilkadziesiąt sztuk, gdybyśmy mieli na podstawie ilości zgłoszeń oceniać te festiwale, to Solanin jest pewnie 8 razy większy [śmiech]. Oczywiście wynika to głównie z tego, że my mamy szerszy repertuar – pokazujemy kino niezależne, filmy dokumentalne czy produkcje animowane.

Dużo bliżej jest nam do Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Tam – podobnie jak u nas – przyjmowane są zarówno animacje, dokumenty, jak i fabuły. Kraków ma także w konkursie coś, czego nie ma na Solaninie, czyli pełnometrażowe dokumenty. Organizatorzy KFF chwalili się, że w tym roku do sekcji polskiej wpłynęło 330 zgłoszeń. Miło nam, że mimo że nowosolski festiwal jest blisko pół wieku młodszy niż krakowski, to udało nam się pozyskać tyle zgłoszeń.

Oczywiście liczy się jakość, a nie ilość. Jednak mam nadzieję, że podobnie jak w poprzednich latach – poziom będzie bardzo wysoki i do ostatniej chwili będziemy dyskutować, jakie filmy będziecie mogli zobaczyć w nowosolskim kinie w drugiej połowie sierpnia. Przed nami bardzo pracowity miesiąc, bo już pierwszego czerwca ogłosimy listę filmów zakwalifikowanych do konkursu – przed nami do obejrzenia i ocenienia 467 filmów.

Warto dodać, że w tym wszystkim najbardziej cieszy jeden fakt. Krakowski Festiwal Filmowy ma pulę nagród finansowych w kwocie ponad 300 tys. z. To więcej niż całkowity budżet dowolnej edycji Solanina. U nas pula nagród – z uwagi na to, że jesteśmy znacznie skromniejszą imprezą – to 8 tys. zł. Więc przepaść jest ogromna. Dlatego, tym bardziej cieszy nas, że tak ogromnej liczbie osób zależy na pokazie i nagrodzie na naszym festiwalu.

Na konkurs wpłynęła ponad setka filmów w kategorii animacja.

To prawda! 111 animacji, to niewątpliwy rekord i prawie podwojenie ilości filmów zgłoszonych do tego konkursu w latach poprzednich – na 15. Solaninie było to ok. 70 produkcji, a na czternastej edycji ponad 60. Jest to zastanawiające, tym bardziej że przecież na dwie poprzednie edycje imprezy można było zgłaszać filmy pandemiczne – a siedząc w domu podczas lockdownu znacznie łatwiej „dziabać” sobie animację, niż nakręcić fabułę lub dokument.

Skąd taki wystrzał w tej kategorii?

Moda na animacje trwa nieprzerwanie co najmniej od dekady, odkąd Tomek Bagiński zdobył statuetkę Oscara za swoją animację. Obserwując na krajowym podwórku przeglądy rodzimych animacji, widać wzrost rok do roku, ale są to wzrosty raczej o kilkanaście procent, a nie dwukrotne. Myślę, że to kwestia tego, że Solanin zawsze był kojarzony i rozpoznawalny – ale kojarzony i rozpoznawalny ze względu na mocne fabuły i bezkompromisowe dokumenty. Animacja owszem – była – ale nie zapraszaliśmy znanych nazwisk z tej dziedziny, stała ona nieco z tyłu za filarami, o których wspomniałem. Teraz staramy się to wyprostować, utrzymujemy kontakty z wydziałami animacji w szkołach filmowych i akademiach sztuk pięknych, uderzamy do ludzi kojarzonych z tą dziedziną – chcemy być rozpoznawalni także na tym polu.

Co nie znaczy oczywiście, że na Solaninie nie pokazywaliśmy świetnych animacji, albo statuetka przyznawana w tej kategorii miała mniejsze znaczenie – co to, to nie! Wydaje mi się, że zarówno widzowie słonych pokazów animacji, jak i laureaci wiedzą, że poziom był bardzo wysoki. Po prostu rozwijamy tę dziedzinę i chcemy, aby animacja błyszczała w naszym konkursie.

Czy może zdradzić, kto w tym roku będzie festiwalowym jurorem?

Wiele osób dziwi się, dlaczego tak późno ogłaszamy listę osób jurorskich i goszczących na naszym festiwalu, skoro np. w branży muzycznej – weźmy sobie takie Święto Solan – zespoły bookuje się z rocznym wyprzedzeniem. To specyfika rynku filmowego. Osoby związane z branżą chcą przede wszystkim robić filmy, seriale – a pojawianie się na festiwalach w roli kapituły, to przyjemne i ciekawe, ale nieco poboczne zajęcie. Dlatego jesteśmy bardzo zależni od planów zdjęciowych, prób kamerowych czy dewelopmentu poszczególnych projektów.

Często niestety dosłownie w ostatniej chwili, na dwa tygodnie przed festiwalem, ktoś, kto miał być u nas na 99%, wycofuje się z uwagi na przesunięcie zdjęć i nie możemy z tym nic zrobić.

Rozmowy z wieloma osobami ze środowiska trwają i jestem pewien, że i w tym roku odbędzie się masa ciekawych dyskusji i spotkań z postaciami związanymi z kinem i kulturą. Jednak na ten moment muszę pozostawić małą nutkę tajemnicy – ale na pewno będzie się działo!

Ja na majówkę wybieram się do Warszawy, gdzie będziemy ogarniać kolejnych twórców i zapełniać kalendarz.

Do kogo w tym roku powędruje statuetka Mocnego Solanina?

Przeglądając sobie dotychczasowych laureatów Mocnego Solanina, można odnieść wrażenie, że ta statuetka to nagroda za bycie dziadersem [śmiech].

Oczywiście Smarzowski, Koterski, Stuhr, Kazik czy Seweryn to bezdyskusyjnie osoby zasłużone dla kultury, a spotkania z nimi przyniosły mocne dyskusje o kondycji kina i człowieka. Jednak zawsze byli to doświadczeni życiowo faceci. Oczywiście to kwestia przypadku – akurat z tymi twórcami udało nam się dopiąć wolne terminy w kalendarzu. Dlatego bardzo zależy mi, żeby w tym roku statuetka ta powędrowała do kobiety. Mamy mocne nazwisko pewnej pani, która w ostatnim czasie była na językach wszystkich, którzy choć trochę interesują się filmem. Mamy nadzieję, że uda nam się ją ściągnąć w tym roku, ale czas pokaże.

Czy odbiorcy festiwalu mogą liczyć na jakieś nowości, choćby w kontekście dołożonych eventów w trakcie wydarzenia?

Myślę, że warto na początku wspomnieć o czymś, co wprowadziliśmy w zeszłym roku, nieco w ostatniej chwili. Chodzi o spotkania i panele dyskusyjne z udziałem publiczności i osób, które prezentują swoje filmy w naszych konkursach. Ta formuła świetnie się sprawdziła, dlatego w tym roku jeszcze mocniej zachęcamy do oglądania bloków konkursowych i udziału w rozmowach po seansach. Opinie i spostrzeżenia, zarówno młodych osób, jak i tych bardziej doświadczonych – choćby z Uniwersytetu Trzeciego Wieku – to coś niesamowitego. Chcemy to kontynuować i rozwijać.

Ogromną nowością w tym roku jest powołanie jury młodych. Solanin powstał z młodzieżowej zajawki nastolatków, licealistów. Kiedy słona ekipa tworzyła pierwszą edycję, to większość teamu nie mogła legalnie kupić w sklepie piwa [śmiech].

Przed nami 16. Solanin Film Festiwal i nie chcemy, żeby hasło „Koniec pieprzenia w kinie – czas posolić!” było zmęczonym krzykiem ludzi w średnim wieku, czy wręcz powoli dziadersów.

Chcemy przekazać pałeczkę dzisiejszej młodzieży. Dlatego wprowadziliśmy dodatkową kapitułę, która składać się będzie z osób w wieku 16-24 lat. Serdecznie zapraszamy młode osoby, które interesują się kulturą – nie tylko poznacie postaci ze świata filmu, ale także będziecie mieli, wpływa na to, kto w tym roku otrzyma statuetkę Solanina. Więcej informacji znajdziecie na naszym Facebooku oraz stronie internetowej solanin.pl.

Nowości zapowiada także tegoroczna identyfikacja wizualna imprezy. Przygotowała ją nowosolanka – Sandra Borowiak. Plakat zrywa trochę z komiksową estetyką naszego festiwalu i pokazuje, że sama impreza nieco dorosła – nie jest już tylko nastoletnim marzeniem o komiksach i superbohaterach. Jestem z niego bardzo dumny i poważnie zastanawiam się, czy go sobie nie wytatuować.

Ogłosiliście nie tak dawno, że Polski Instytut Sztuki filmowej przyznał wam grant na organizację festiwalu. W tym kontekście dopytam, czy już macie spięty całościowy budżet na tegoroczną edycję czy jeszcze jest to dopinane?

W tym roku ktoś na górze nad nami czuwa – po ostatnich latach, kiedy nie dostawaliśmy środków z programów krajowych na realizację naszej imprezy, udało się pozyskać dotacje zarówno z PISF, jak i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Obie instytucje przyznały nam po 40 tys. zł, co daje nam fajne pole wyjścia.

Od wielu lat wspiera nas także Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego, który stał się strategicznym partnerem Solanina. Władze Lubuskiego rozumieją znaczenie i rolę kultury w życiu Lubuszan i – co oczywiste – chcą mieć swoją wizytówkę w postaci rozpoznawalnego w całym kraju festiwalu. Więc tutaj jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji i liczymy, że ta współpraca będzie kontynuowana z pożytkiem dla wszystkich.

Budżet cały czas dopinamy i prowadzimy rozmowy z potencjalnymi partnerami. Nie chcę zapeszać, ale mam nadzieję, że w tym roku nie tylko ilość zgłoszeń okaże się rekordowa [śmiech].

Solanin jest silnie związany z Nową Solą – wszystkie hasła o dosoleniu w kinie, statuetki zbudowane na bazie człowieka z soli, a nawet sama nazwa imprezy o tym świadczą. Dlatego liczymy też, że miasto nas wesprze i zaangażuje się mocniej w organizację Solanina. Pamiętam, że świeżo wybrana pani prezydent Nowej Soli kiedyś chodziła z dumą w koszulce Solanina.

Pamiętajmy, że rekordowy budżet to nie powód do obsypywania się złotem – wciąż jesteśmy małym festiwalem z funduszami 20-krotnie mniejszymi niż inne imprezy w naszym kraju. A ceny wszystkiego – kopii filmowych, noclegu osób goszczących w naszym mieście, czy też tak prozaicznych rzeczy, jak druk plakatów – idą każdego miesiąca do góry.

Jako organizatorzy ogłosiliście na Facebooku, że szukacie wolontariuszy. Kto może się do was zgłosić i jakie są oczekiwania wobec chętnych, młodych ludzi?

Nie chcę wypaść patetycznie i krzyczeć, że to wolontariusze Solanina są solą tej ziemi i oni stanowią ten festiwal, bo to… tandetne. Ale taka jest prawda – dziesięć lat temu dołączyłem do słonej ekipy jako wolontariusz, a dzisiaj jestem dyrektorem Solanina. Sandra Borowiak przyszła do nas trzy lata temu jako wolontariuszka, która chciała sprawdzać bilety, a dziś na swoim koncie ma już dwa plakaty festiwalu. Podobnie jest z dużą częścią teamu organizacyjnego. Zresztą – warto popatrzyć na Grześka Potęgę, który też zaczął Solanina z pasji i zajawki, a dziś pasuje do niego hasło „od wolontariusza do Marszałka” [śmiech].

Zapraszamy wszystkie osoby, które interesują się szeroko rozumianą kulturą i mają więcej niż osiemnaście lat. To naprawdę super przygoda i super ludzie, których poznacie. Nie bójce się też wyzwań – każdego roku dostajemy masę zgłoszeń do biura organizacyjnego, a brakuje nam osób, które chciałby zająć się solaninową telewizją, social mediami czy pisaniem tekstów – zapraszamy serdecznie.

Solanin odbędzie się po raz szesnasty. Czego ty, jako jego dyrektor, obiecujesz sobie po tegorocznej edycji?

Konrad od dyrektorowania Solaninem wyłysiał. Ja nie muszę obawiać się, że stracę włosy – już ich nie mam [śmiech]. Tak poważnie – to mam nadzieję, że wspólnie z moimi przyjaciółmi nieźle dosolimy i zaserwujemy festiwalowej publiczności i gościom masę dobrego kina, zabawy, ale też mocne dyskusje na tematy trudne.

Solanin jest już nastolatkiem i mam wrażenie, że powoli otrzepuje się z młodzieńczego styropianu. Dlatego chcę, aby dorastał i szukał własnej drogi. Drogi, która z jednej strony będzie pełna empatii, wrażliwości czy troski o rzeczy dla niego ważne i mu bliskie, a z drugiej będzie popełniał błędy, słuchał instynktu i dobrze się bawił – a potem wyciągał wnioski.

Chcę, żebyśmy stawali się coraz bardziej inkluzywnym festiwalem, otwartym na wyzwania, przed jakim stoi dzisiejszy świat. Chcemy dalej przyciągać ludzi, którzy obecnie są w wieku, w jakim my byliśmy, gdy startowaliśmy z tym projektem. Bo bez młodzieńczej otwartości i energii nie ma hasła „koniec pieprzenia w kinie!”.

Skoro przy inkluzywności jesteśmy, to warto wspomnieć, że oba obiekty festiwalowe – zarówno Nowosolski Dom Kultury, jak i Wieża Ciśnień Społecznych i Gospodarczych są dostosowane do osób z niepełnosprawnością.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content