63-latek fruwał w bramce Budowlanych!

Wracamy do Masters Handball Cup. Marian Wasilewicz dał turniejowi nie tylko imię, ale też pokazał, jak dobrze radzi sobie między słupkami. Formy fizycznej może mu pozazdrościć wielu młodszych od niego zawodników! W niedzielne popołudnie, kiedy kurz turniejowy i emocje już trochę opadły, udało mi się z nim porozmawiać

Mariusz Pojnar: Jakie to uczucie grać w turnieju własnego imienia?

Marian Wasilewicz, bramkarz Budowlanych: Jestem w szoku. To zasługa chłopaków. Prawdopodobnie chcieli w jakimś sensie podkreślić fakt, że jako jedyny z naszego zespołu grałem w historycznym składzie Budowlanych. Był taki klub na mapie Nowej Soli w latach 70. i 80.. Rozpocząłem grę w nim w 1976 roku od juniorów, a klub powstał rok wcześniej. Rozgrywaliśmy wtedy zawsze mecze przed spotkaniami seniorów. Razem z nimi tez jeździliśmy na mecze wyjazdowe. Fajne to były czasy.

Wracając do nazwy turnieju – w pierwszej chwili pomyślałem sobie, że koledzy chcą się mnie pozbyć, zniechęcić. Jakoś może pożegnać faktem, że nadali turniejowi moje imię (śmiech).

Ale po wczorajszym dniu jestem im wdzięczny, złapałem fajną formę, koledzy chyba są ze mnie zadowoleni. Ja też jestem z siebie dumny. Kibice, koledzy z boiska mi gratulowali, więc chyba nie było z moją grą najgorzej.

Ile pan ma lat?

63. Na marginesie powiem panu jedną rzecz. Pięć lat temu, jak nasz zespół szczypiornistów był w 2. lidze, broniłem w meczu wyjazdowym z Obornikami Wielkopolskimi. Miałem wtedy 58 lat. Mam trochę do siebie żal, że odpuściłem treningi, ale wyszła wtedy taka sytuacja, że musiałem pomóc drużynie, bo zabrakło bramkarza. Rożnie bywało z tymi interwencjami, bo rzucali dużo młodsi chłopcy, ale na koniec usłyszałem dużo ciepłych słów dotyczących mojej postawy. Mile to wspominam.

Jak pan zaczynał? Kto w panu zaszczepił taką miłość do piłki ręcznej?

Chcę podkreślić, że spotkałem na swojej drodze wielu trenerów, którzy zaszczepili we mnie chęć do gry, a z czasem to przerodziło się w pasję do piłki ręcznej. I ona trwa do dziś.

Do tego sportu wprowadził mnie śp. Roman Terlikowski, który coś we mnie zobaczył i wysłał na trening. Wtedy zawiązywała się grupa juniorska w Budowlanych, a ja dobrze sobie radziłem w rozgrywkach szkolnych, które odbywały się wtedy na boisku „Elektryka”. Wtedy się zaczęło.

Pierwsze kroki w klubie stawiałem u pana Bronisława Zakrzewskiego, łącznie współpracowałem z piętnastoma trenerami na dystansie całej mojej przygody z piłką ręczną. Bardzo im za wszystko dziękuję.

Czym dla pana jest ta dyscyplina sportu?

Super odskocznią. Mogę mieć problemy, zmartwienia, zmagać się z trudami codzienności, ale jak wchodzę na halę, to wiele się zmienia, tak nagle. Zapominam o całym złu, to jest czas dla mnie, dla nas – zespołu. Współpracujemy w grupie, na parkiecie jesteśmy równi, bez względu na wiek. Jak młody mnie ochrzani, muszę to przyjąć, bo jesteśmy drużyną. I tej mojej drużynie chciałem podziękować za sobotni turniej. Mam nadzieję, że będziemy go w Nowej Soli powtarzać.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content