Szukają skarbów i dzielą się tym z innymi

Po zimowej przerwie reaktywowany został Nowosolski Jarmark Staroci podczas którego kolekcjonerzy staroci i innych skarbów przeszłości zaprezentowali swoje eksponaty. Zainteresowanie było duże zarówno wśród wystawców, których przybyło aż 70, jak i odwiedzających, których przez plac przewinęły się w ostatnią niedzielę setki

W ubiegłym roku założone zostało w Nowej Soli Stowarzyszenie Kolekcjonerów Gustaart, którego głównym celem jest integracja środowisk kolekcjonerskich i prowadzenie działalności kulturalno-edukacyjnej. Na czele grupy stanął Waldemar Jasiński.

– Sam interesuję się historią, głównie militariami, ale zbieram tez regionalia z Neusalz. Mam duży krąg znajomych, którzy mają podobne hobby i postanowiliśmy przekształcić to w stowarzyszenie – mówi Jasiński, prezes stowarzyszenia który jednocześnie jest założycielem regionalnego muzeum w Nowej Soli. – Z kolei muzeum założyłem sześć lat temu. Ciągle pozyskuję nowe eksponaty, wymieniam się, jeżdżę również za granicę w poszukiwaniu ciekawych okazów. To mój pomysł na spędzanie czasu na emeryturze. Dzięki temu spotykam się z przyjaciółmi, opowiadamy sobie o swoich pasjach – podkreśla nasz rozmówca.

Pierwszy Nowosolski Jarmark Staroci odbył się w zeszłym roku w Wodnym Świecie przy Parku Krasnala.

Każdemu odkryciu towarzyszy ekscytacja

Na Jarmark, który w tym roku odbył się przy ul. Aleja Wolności 11 Jasiński przywiózł m.in. dublety wieszaków ubraniowych z Neusalz, butelki, szklanki zrobione z uszkodzonych butelek również z czasów dawnej Nowej Soli, ale przede wszystkim militaria z I i II wojny światowej. – Te czasy to mój konik. Jeżdżę na giełdy staroci do Legnicy, Świdnicy, Bolesławca, kiedyś do Zielonej Góry. Ta zielonogórska giełda umarła i przejęliśmy ten termin – ostatnią niedzielę miesiąca – i jakby z automatu wszystko musiało się udać – mówi Jasiński, który jest poszukiwaczem skarbów od przeszło 20 lat.

– Kiedyś były trochę inne czasy, pięć lat temu prawo się zmieniło, ale od maja tego roku znów ma być łagodniejsze dla poszukiwaczy. Jak coś znajdę chcę wiedzieć, co to jest, z jakiego jest okresu. Później zaczynam to zbierać. I każdemu odkryciu towarzyszy ekscytacja – tłumaczy prezes stowarzyszenia Gustaart. O sobie mówi, że jest bardziej kolekcjonerem niż handlarzem, a sprzedaje to, czym się nie interesuje.

Cnota dom – nietknięty po Niemcach

Jednym z wystawców był nowosolanin Henryk Chełminiak. Jego pasja zaczęła się w latach 70. – Kolega zapytał wtedy mnie: Michał, bo na drugie imię mam Michał, chcesz zarobić 500 zł dziennie. I wtedy ruszyliśmy w teren, żeby skupować różne przedmioty. Jeździliśmy po wioskach. Wtedy się chodziło tylko po domach i można było znaleźć prawdziwe skarby. Pamiętam jak dziś. Jak był cnota dom, bo tak nazywaliśmy domy nietknięte po Niemcach, to całym żukiem się wyjeżdżało, za małe pieniądze – wspomina pan Henryk.

Szczególnym okazem znalezionym przez niego była cenna rzeźba. To było w poznańskim.

– W drewutni leżał do spalenia Jezus klęczący. Wydobyłem to, bo by spalili. Za grosze. A sprzedałem w Poznaniu za 16 tysięcy na stare pieniądze, na dziś koło 30 tys. zł. A ile pięknych mebli się udało wydobyć, które wtedy ludzie palili… – mówi z żalem Chełminiak, który od 30 lat jest na emeryturze. – Dzisiaj czasy są trochę inne. Jeżdżę po ulicach w dzień, kiedy ludzie wystawiają gabaryty i zawsze coś ciekawego wynajdę – dodaje. Cała kolekcja, z którą przyjechał na jarmark, to właśnie niechciane przez nikogo przedmioty, dla pana Henryka prawdziwe smaczki – klatka dla kanarków, wyroby z mosiądzu, miedzi, reprodukcje obrazów. – To moja pasja, ale też sposób, aby trochę zarobić – dodaje.

W poszukiwaniu zegara i pamiątek z dziecięcych lat

Wśród setek odwiedzających Jarmark spotkaliśmy małżeństwo z Nowej Soli – panią Elżbietę i pana Edwarda.

– Przyszliśmy popatrzeć, może się coś znajdzie. Jak wpadnie w oko, to się kupi. Szukam zegara, już od jakiegoś czasu, ale dziś takiego tu nie widzę. Może innym razem. Ale w domu mamy już kupione przy podobnych okazjach figurkę, antyczną wagę, porcelanę, maszynę Singera, obraz i stary, piękny, dębowy kredens – wyliczali.

Małżeństwo często odwiedza takie jarmarki. A zaczęło się od tego, że pan Edward kiedyś woził swojego kolegę, który handlował starociami. – Jeździłem z nim wszędzie. Po całej okolicy i tak się tym trochę zaraziłem – uśmiecha się nowosolanin.

Stoiska wystawców podziwiali nowosolanie w różnym wieku. Przychodziły całe rodziny. Ludzie oglądali, przebierali i kupowali coś, co szczególnie zwróciło ich uwagę lub przywodziło na myśl wspomnienia z dawnych lat. Przy stoisku ze starą porcelaną zatrzymały się siostry, które nie mogły oderwać oczu od pięknej, starej porcelany. – Pamiętamy te rybki. Takie stawiało się na segmentach, były bardziej ozdobą niż użytecznym przedmiotem, ale właśnie miały cieszyć oko – uśmiechnęła się Irena Subruniuk.

– Dzięki temu, że tu jesteśmy, możemy trochę powspominać. Na segmencie naszych rodziców stało takie kolorowe szkło. Taki jarmark to strzał w dziesiątkę – dodała Ewa Pawłowska.

Nowosolski Jarmark Staroci odbywać się będzie w każdą ostatnią niedzielę miesiąca przez całe lato.

Anna Dębska

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content