Judo w Kraju Kwitnącej Wiśni. Korespondencja z Japonii

Zawodniczka Agata Pałka i trener Dariusz Giedziun z Olimpu Nowa Sól mają za sobą obóz w Japonii. Spędzili tam ponad dwa tygodnie. – Plan był cudowny i miałem wrażenie, że to jest sen. Albo ktoś nad tym czuwa – uśmiecha się trener Pomarańczowych

Wyjazd do Japonii był dopieszczany pół roku. – Rozmowy z Victorem Tadashi Itakusu, trenerem żeńskiej grupy w High School Chuo w Kumamoto, prowadziłem od kilku lat, a najbardziej intensywnie w tym roku – opowiada Dariusz Giedziun, trener Pomarańczowych.

Pierwszy raz był w Japonii w 2019 r. Potem przyszła pandemia, po niej ten kraj zaczął powoli na nowo otwierać się na świat. – Dograliśmy szczegóły treningów – wspomina trener Giedziun. – Oprócz części turystycznej jechaliśmy potrenować i nawiązać kontakty na kolejne wyjazdy. Zaczęliśmy od biletów, których cena znacząco wrosła, potem noclegi i pojawiające się nowe opcje. Skontaktowałem się z Kenjim Maruyamą – jest ojcem i trenerem jednego z najlepszych judoków na świecie, dwukrotnego mistrza świata Joshiro Maruyamy. Dzięki pomocy Kotaro Sasakiego, trenera kadry narodowej juniorów młodszych z okresu, kiedy nasza zawodniczka Agata Pałka była kadetką, przełamaliśmy barierę językową.

Tu narodziło się judo

Kenji zaproponował treningi w jego sali i noclegi we własnym domu. – To brzmiało niewiarygodnie – wspomina dziś Giedziun. – Mamy spać w domu Maruyamy i trenować w jego dojo? Pięknie. Dodatkowo nawiązaliśmy kontakt z panią Kusakabe, brązową medalistką igrzysk olimpijskich. Prowadzi żeńską grupę na uniwersytecie w mieście Fukuoka. Plan był cudowny i miałem wrażenie, że to jest sen. Albo ktoś nad tym czuwa.

Na lotnisko do Berlina załogę zawiózł wiceprezes Olimpu Michał Pietrzak. Sześć godzin do Dohy, osiem postoju i siedem do Tokio. Dolecieli wieczorem.

Rano byli już umówieni z Takeshim Saito, judoką, którego Giedziun poznał na Facebooku i spotkał się z nim cztery lata temu. Zabrał ich na trening do Kodokanu, pierwszej szkoły judo. – Ciarki przechodzą na samą myśl, że byliśmy w miejscu, w którym, można powiedzieć, ten sport się narodził; trenowaliśmy na tatami, gdzie trenują najlepsi. Trening podzielony był na trzy rodzaje: była grupa trenująca kata, kolejni uczyli się techniki, a my trafiliśmy do grupy z randori (walkami). Po treningu poszliśmy na szybką kawę, potem wyśmienity obiad, zakupy i rozstaliśmy się z Takeshim, który specjalnie tego dnia wziął w pracy wolne.

Nasi nie zapomnieli o zwiedzaniu Tokio. Zaczęli od Shibuya – to ponoć największe skrzyżowanie na świecie w ruchu pieszym. Zobaczyli pomnik słynnego psa Hachiko.

Nowosolanie odwiedzili też kilka świątyń i polecieli do Kumamoto na południu Japonii. – Ma specyficzny klimat – opowiada trener Olimpu. – Jest gorąco i wilgotno, wychodząc z pokoju byłem mokry. Wstaliśmy o 6.00 i pobiegliśmy zobaczyć, gdzie będziemy trenować. Padał ciepły deszcz.

Treningi, wizyty na zajęciach w kolejnych miejscowościach – tak upływały następne dni Pomarańczowych. Zwiedzili m.in. jeden z czterech największych zamków kraju, którego oblężenie prowadzili ostatni samuraje.

Na trzy dni pojechali znowuż do Kenjiego Maruyamy. Przejechali się najszybszym pociągiem na świecie. W Kumamoto i Fukuoce byli na turniejach judo. Startowały drużyny, a potem był camp.

Gdy zbliżał się powrót do Polski, polecieli do Tokio. Zwiedzili kolejne piękne miejsca, do tego zdjęcia, pamiątki i ostatnie zakupy. Na lotnisko przyjechał Tomoo Torii ze swoją rodziną. W 2016 r. w Nowej Soli prowadził camp podczas turnieju Solanin Cup. – Specjalnie przyjechali nas przywitać i zarazem pożegnać. Chcą przyjechać do Polski – podkreśla Giedziun. – Zabraliśmy ze sobą koszulki specjalnie przygotowane na ten wyjazd i obdarowaliśmy naszych przyjaciół. Oni nas również, musieliśmy dokupić dodatkowy bagaż.

Następnie znowu lot do Berlina z przesiadką w Dosze. Ze stolicy Niemiec odebrał paczkę Robert Pałka, tata Agaty i trener Washi Konotop.

Giedziun: – Zabrakło minimum jednego tygodnia, a maksimum – trudno powiedzieć. Japonia jest przepiękną krainą. Ludzie są bardzo życzliwi, pomocni. Na każdym kroku spotykaliśmy się z tak charakterystycznym dla Japończyków ukłonem – oznacza oddanie szacunku drugiej osobie. Wachlarz dań z japońskiego menu jest ogromny. Wiele potraw spróbowaliśmy, wszystkimi byliśmy zachwyceni. Będę wprowadzał japońską kuchnię do swojego gotowania.

A strona sportowa? – To był zastrzyk ogromnej wiedzy – nie ma wątpliwości trener. – Z kolei mówiąc od strony kulturowej, to inny świat niż ten nasz. Tam nawet konduktor przechodzący z wagonu do wagonu obraca się do jadących i wykonuje ukłon. Coś niesamowitego. Ludzie są bardzo mili i pomocni. Architektura – niespotykana i doskonale poukładana, tworzy niesamowitą harmonię.

To przebija Karaiby”

Agata Pałka już na początku września wróci do Maruyamy na miesiąc treningów. Będzie szlifować formę w jego dojo i na uniwersytecie w Fukuoce. – Dostałem od pana Maruyamy cudowny prezent – jego pas i judogi jego syna Joshiro. Tak, tego Joshiro! – uśmiecha się nasza zawodniczka. – Japonia to cudowny kraj, wspaniali ludzie i niezwykłe jedzonko.

– Jak wszystko dobrze się zazębi, w kolejne wakacje ruszymy większą ekipą – zapowiada trener Giedziun. – Już teraz zaczynamy zbierać pieniądze. Warto pojechać do Japonii, zobaczyć inny świat. Wakacje na jakiejś wyspie może są fajne, ale wyjazd do Japonii przebija Karaiby. To było dla nas wielkie doświadczenie. Kolejna misja, która wzbogaciła nas na wielu płaszczyznach.

Wyjazd Olimpu do Japonii wsparł lubuski urząd marszałkowski.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

Mateusz Pojnar
Latest posts by Mateusz Pojnar (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content