Mały Józio [FELIETON]

Coś złego dzieje się z naszymi mężczyznami. Coraz częściej, zamiast stabilnego, opanowanego, dającego poczucie bezpieczeństwa, mamy rozmemłanego, użalającego się nad sobą, obrażonego małego Józia. Facet stojący u boku kobiety, głowa rodziny, sumienny pracownik, polityk czy lider grupy ludzi – to obraz osoby odważnej i pewnej siebie

Taki człowiek powinien ruszać pierwszy, pracować w słusznej sprawie, a w razie potrzeby podać ramię, gdy inni upadają. Wyobrażam sobie, że to człowiek, który ma honor i zasady.

Wokół nas wielu małych chłopców. Jakoś sobie z nimi radzimy. Gorzej gdy chcą być panami świata i na tę miałkość nabierają niczego nie podejrzewających, uczciwych ludzi. Starannie ukrywają się za cudzymi plecami. Do perfekcji opanowali użalanie się nad sobą. Wprawdzie od przedszkola znamy takich, co bez przerwy z płaczem biegli do wychowawczyni krzycząc „proszę pani, proszę pani, bo Janek zabrał mi zabawkę”, „proszę pani, bo ktoś inny czytał książkę”, „proszę pani, bo nie zaprosili mnie do zabawy”, „proszę pani, proszę zobaczyć jakie mam dobre serduszko, lepsze od innych”. Zwykle wychowawczyni ze stoickim spokojem prosiła małego delikwenta, żeby wziął sobie inną zabawkę lub żeby skupił się na swoich zajęciach. Przytakiwała, gdy miała potwierdzić dobre serduszko. Grupa rówieśników doskonale wiedziała, że użalający się kolega to w rzeczywistości niekoleżeński egoista.

Sam nie potrafi się dzielić, podoba mu się zawsze cudza zabawka, wszystko zagarnia do siebie, jest zarozumiały i pomaga tylko wtedy, gdy może się tym pochwalić. Za każde swoje nieszczęście zawsze obwinia innych. Mamy nadzieję, że taki mały Józio z tego wyrośnie i w przyszłości będzie dużym, przyzwoitym Józefem.

Niestety często przedszkole przenosi się do dorosłego świata. Jeszcze gorzej, gdy taki ktoś kreuje się na męża stanu. Jeśli do tego dorosły mężczyzna ma się za wyjątkowego, to jest już żałość do kwadratu. Ciągły płacz i nieustające mazgajenie się ma na celu wzbudzenie litości. Podczas gdy przedszkolaki są bardzo rozgarnięte i nie dają się nabierać, to w dorosłym życiu znajdzie się grupa ludzi, która da się zmanipulować i uwierzy, że Józiowi dzieje się krzywda.

Józio wykorzystuje tę naiwność i gra na tych strunach realizując własne, indywidualne cele. Łatwo wpaść w sidła takiej obłudy, bo Józio ma twarz doświadczonego życiem mężczyzny o siwych włosach. Ten skrzętnie ukrywa fakty, sprzedaje taką narrację, jaka jest mu wygodna i patrzy z zachwytem, jak jego frustracja i żałosne narzekania trafiają na podatny grunt. Zwłaszcza nam kobietom, przez chwilę wydaje się, że musimy wziąć Józia w obronę. Włączają nam się instynkty macierzyńskie i koniecznie chcemy mu pomóc, bo on taki biedny, nieszczęśliwy. Nikt go nie lubi, to chociaż my przytulimy.

Zastanówmy się jednak, czy Józiowi rzeczywiście jest źle i czy czasami sytuacja, w jakiej się znalazł, nie jest tylko i wyłącznie jego winą? Może to on jest niestabilnym emocjonalnie małym chłopcem, który wciąż chce nową zabawkę. Tymczasem ma już zestaw pięknych samochodzików, elegancki garaż na autka i śliczny pokoik. Kupił sobie nowy sweterek, zjadł pyszny obiadek, no i ma elegancki rowerek. Tylko na urodziny do niego nie bardzo ma kto przyjść, bo Józio wciąż nie potrafi bawić się w drużynie.

Czy my, kobiety, w takich Józiach możemy widzieć wyjątkowego faceta? Prawdziwy mężczyzna powinien być mądrym życiowo, opanowanym człowiekiem. Czy chcemy mieć takiego lidera? Jeśli mamy ochotę czytać żałosne, przepełnione pretensjami komentarze słuchać tych pretensji przy każdej okazji, to Józio się nadaje. Tylko do konstruktywnej pracy już średnio, bo za Józia trzeba robić. Sam potrafi tylko szukać winnych i wymyślać nowych wrogów. Ja tam za Józia podziękuję.

Zofia Borecka

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

(red)
Latest posts by (red) (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content