Koronawirus. Ratownik medyczny: Idę do pracy i nie wiem, czy z niej wrócę [ROZMOWA]
– W ostatnim czasie niepokój o własne zdrowie i życie, o zdrowie moich bliskich jest zdecydowanie większy. Jako ratownicy jesteśmy na pierwszej linii frontu. Narażeni na kontakt z chorymi, którzy nie zawsze mówią prawdę – mówi Ernest Kowalski, absolwent nowosolskiego „Ogólniaka”, teraz pracujący w szczecińskim pogotowiu
W Szczecinie jako ratownik medyczny pracuje Ernest Kowalski, absolwent liceum ogólnokształcącego w Nowej Soli. Wcześniej 10 lat uczył się w naszej szkole muzycznej. Gdy w miejscu izolacji w związku z koronawirusem zobaczył pianino, nie zastanawiał się długo. Zaczął grać, by rozładować stres oczekiwania na wynik testu pacjenta.
Tematem zainteresowały się media, m.in. TVN24.
Z Ernestem Kowalskim rozmawiamy o minikoncercie w czasach zarazy, strachu przed zakażeniem czy o akcji „Nie kłam medyka”. I o pomaganiu.
***
Mateusz Pojnar: Jak trafiliście do izolacji?
Ernest Kowalski: Musieliśmy czekać na wynik testu pacjenta na koronawirusa. Aż 12 godzin.
Chciał pan umilić kolegom ratownikom czas i dał pan koncert.
Tak [uśmiech]. Kiedy trafiliśmy w miejsce izolacji, okazało się, że to klub seniora. Niewiele rzeczy tam było w środku. Ale, co wiedziałem już z opowiadań kolegów, było pianino.
Nie zastanawiałem się długo.
JEŚLI CHCESZ PRZECZYTAĆ WIĘCEJ, KUP E-WYDANIE „TYGODNIKA KRĄG”
- Spełnią marzenia z nowosolską firmą Model - 25 kwietnia 2024
- Pantera ze złotym medalem - 7 kwietnia 2024
- Seniorzy nie dali się oszukać - 3 kwietnia 2024