Policjant: Panie Bartoszu, co to był za manewr?

W związku z licznymi zdarzeniami drogowymi z udziałem rowerzystów, które miały miejsce w ostatnich tygodniach, postanowiliśmy wspólnie z nowosolską policją zrealizować cykl artykułów poświęcony użytkownikom jednośladów. Cała zabawa polega na tym, że raz w tygodniu wyjedziemy z patrolem drogówki na ulice miasta, by pouczać tych cyklistów, którzy o zasadach ruchu drogowego nie mają pojęcia, a takich w naszym powiecie niestety nie brakuje.

Na pierwszy patrol wyruszyliśmy wspólnie ze st. asp. Robertem Statkiewiczem oraz mł. asp. Kamilem Angielskim. Na pierwszych rowerzystów, którzy jadą nieprawidłowo nie musieliśmy długo czekać. Skierowaliśmy się z ul. Parafialnej na Zielonogórską. Na wysokości sklepu Biedronka większość cyklistów jechała pod prąd. Zachowanie to uszło im tym razem płazem. Szukaliśmy rowerzysty, który przez brak znajomości przepisów lub niedbalstwo popełnia na drodze błędy zagrażające zdrowiu lub życiu swojemu, czy innych użytkowników dróg i chodników.

Po drodze rozmawialiśmy z mundurowymi o tym, jakie najczęściej wykroczenia są przez „jednośladowców” popełniane. – Przeważnie osoby starsze jeżdżą pod prąd, chociaż nie tylko one popełniają błędy. Rowerzyści bardzo często nie znają przepisów ruchu drogowego i znaków, nie wiedzą jak się poruszać. Nigdy się tego nie musieli teoretycznie uczyć. Ludzie jeżdżą nieświadomie. Kłopot polega właśnie na braku odpowiedniej edukacji – mówi R. Statkiewicz i dodaje: – Przepisy wciąż się zmieniają. Podobnie jest z infrastrukturą. W ostatnim czasie pojawiło się wiele ciągów dla rowerów i rowerzyści mają obowiązek właśnie z nich korzystać. Często tego nie robią. Wystarczy przejechać się północną strefą przemysłową.

Udajemy się właśnie w tamten rejon, gdy nagle ul. Zielonogórską, wprost na nas pędzi ulicą – pod prąd! – młody mężczyzna. Policjanci reagują natychmiast. Zatrzymują samochód, wołają rowerzystę, aby się zatrzymał. Włączają światła. Chłopakowi udaje się zatrzymać rozpędzony rower dopiero kilkanaście metrów dalej. Policjanci wysiadają z samochodu, proszą o dokumenty. Otrzymują legitymację szkolną. Okazuje się, że rowerzystą bez wyobraźni jest 18-letni Bartosz.

– Panie Bartoszu, co to był za manewr? – pyta aspirant Statkiewicz.
– Zobaczyłem, że nic nie jedzie i chciałem po prostu tak szybko przejechać. No akurat nie widziałem państwa – odpowiada chłopak i dodaje, że bardzo spieszył się do pracy.

Błędem – wprawdzie niewybaczalnym – było to, że ominął wykopy prowadzone na chodniku (ul. Konopnicka) objeżdżając je jezdnią.
– Skoro droga jest zamknięta, to trzeba przeprowadzić rower na pasach na drugą stronę ulicy. Pan zjeżdża z drogi dla rowerów, wjeżdża na jezdnię i z powrotem na chodnik już po drugiej stronie. Poza tym w Polsce mamy ruch prawostronny, a pan pojechał lewą stroną – mówi aspirant Angielski.
– Jak powinien się zachować w takim przypadku prawidłowo? – pytamy siedząc w samochodzie w czasie, kiedy mundurowi sprawdzają dokument rowerzysty.

– Tam były prowadzone roboty i droga jest zamknięta po to, aby nikt nie wpadł w dół. Ten mężczyzna pojechał pod prąd. Stworzył w ten sposób zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i dla innych użytkowników dróg. Powinien patrzeć na znaki, a nie jechać na pamięć, Nie skracać sobie drogi, tylko zejść z roweru, przeprowadzić go na drugą stronę i w ten sposób ominąć ten odcinek. O tym wszystkim informują znaki pionowe – podkreśla R. Statkiewicz.

Wysiadamy ponownie z samochodu. Chłopak jest wyraźnie zdenerwowany. Przeprasza za ten manewr. Obiecuje, że tego typu zachowanie już nigdy się nie powtórzy. Nie ma nic na swoją obronę.

– Panie Bartoszu, ze względu na akcję prowadzoną wspólnie z lokalnym tygodnikiem otrzymuje pan dziś tylko pouczenie. Ale następnym razem skończy się to inaczej – zapowiadają policjanci. Najprawdopodobniej młody rowerzysta zapamięta tę lekcję doskonale.
Anna Karasiewicz

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content