Plaga dzikich kotów. Winni są ludzie

W Nowej Soli mamy w tym roku prawdziwy koci boom urodzeniowy. Zwierząt jest tyle, że nie mieszczą się w domach tymczasowych i przytuliskach. Co więcej, panoszą się w ich organizmach śmiertelne wirusy. – Najważniejsza w tej chwili jest sterylizacja kotów, która zapobiegnie niekontrolowanemu rozmnażaniu – podkreśla lekarz weterynarii Adam Michalski

Do naszej redakcji docierają sygnały o rosnącej w zastraszającym tempie liczbie kotów dziko żyjących. Mieszkańcy denerwują się, że pod blokami można się natknąć na pozostawione kotom resztki jedzenia. – Porozrzucane jest to po całym trawniku. Latają nad tym jedzeniem muchy, a dzieci po tym biegają – opowiada nam pani Ewelina, mieszkanka bloku przy ul. Kossaka.

Lekarz weterynarii Adam Michalski postanowił niedawno przygarnąć dwa koty. Jeden z nich zdechł kilka tygodni temu. – Drugi jeszcze żyje, chociaż nie ma stopy – zjadły ją larwy much. Mimo że brak mi czasu wolnego, to przygarnąłem tego kotka, bo jest ich bardzo dużo. Nasze przytuliska i domy pobytu tymczasowego pękają w szwach – mówi A. Michalski.

(sj)

Dalszą cześć artykułu przeczytasz w e-wydaniu „TK”

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content