Dobrych ludzi jest więcej [FELIETON]

W ostatnim czasie w różnych okolicznościach zadawane jest mi pytanie: skąd w ludziach tyle nienawiści? Jedni od razu sami odpowiadają sobie na to pytanie tłumacząc, że to takie polskie i bardzo typowe. Przechodzą do dalszej części rozmowy i temat się zamyka. Niektórzy oczekują komentarza

Zwykle przyparta do muru odpowiadam, że trudno mi powiedzieć, bo każda nienawiść ma inne podłoże. Dzisiaj na topie jest polityka. Jestem przekonana, że tam, gdzie ona wchodzi w grę, tam żegnaj rozum. Dobrzy ludzie potrafią się zatracić i nienawidzić kogoś o odmiennych poglądach. Nasilenie tej nienawiści jest ostatnio nie do ogarnięcia.

Mam nadzieję, że te złe emocje będą opadać po wszystkich stronach politycznych barykad. Myślę, że Państwo też czujecie, że ten obłęd musi się skończyć.

Obserwuję też nieposkromioną nienawiść na naszym nowosolskim podwórku u ludzi, po których bym się tego nie spodziewała. Staram się omijać takie osoby, żeby nie zatruwały mojego umysłu. Tak jak Państwo nie chcę być taką osobą i minimalizuję sytuacje, w których ktoś usiłuje przeciągać mnie na ciemną stronę.

W minioną sobotę temat znowu wrócił. Usłyszałam, że taka nienawiść powstaje ze strachu. Poproszono, żebym sobie przypomniała sytuacje z dziejów świata, gdy ludzie ze strachu wszczynali wojny, inkwizycje, tumulty. Zastanowiłam się i mocniej pochyliłam nad tym stwierdzeniem w kontekście naszego miasta.

Rzeczywiście osoby wystraszone często wszystko dookoła krytykują. Gdy strach przysłania racjonalną zdolność widzenia, wkrada się złość i nienawiść do innych ludzi. Kiedy ktoś się boi o pracę, to nienawidzi współpracowników, którzy są bezpieczni. Słyszymy wówczas o przypadkach donoszenia na kogoś, obgadywania, poniżania. Gdy ktoś jest lubiany i ma wielu przyjaciół, a zawistna osoba nie cieszy się sympatią, to za wszelką cenę niszczy dobre imię takiego człowieka. Widząc, że jego złe słowa zyskują zainteresowanie, robi krzywdę częściej i mocniej. Jeśli komuś nie układa się życie osobiste, to nie skupia się na poprawie tego stanu u siebie, ale nienawidzi tych, którzy są szczęśliwi.

Czego boją się nasi nowosolanie chorzy z nienawiści? Myślę, że niektórzy upływającego czasu. Świadomości, że są zastępowalni i to z sukcesami. Nie mieści im się w głowie, że ktoś śmie dobrze sobie radzić. Niektórzy umierają wtedy ze strachu, że zostaną zdemaskowani w swojej niedoskonałości. Może się okaże, że nie byli solistami, a za sukcesem stoi wielu. Chcąc uniknąć takiej groźby, wyciągają potężną armatę nienawiści. Gdy z armaty leci błoto, raz za razem, to może się uda szczelnie przykryć swój strach. Niektórzy ze strachu niszczą przyjaciół, poniżają własnych mężów, żony. Ze strachu o siebie doprowadzają do konfliktów rodzinnych. Boją się o siebie tak bardzo, że już sami nie wiedzą czego dokładnie.

Nie pozostaje nam nic innego, jak przestać się bać. Unikając lęków, mając poczucie własnej wartości, nie poddamy się cudzemu obłędowi. Muszę przyznać, że czasami też się boję, gdy wokół za dużo złych emocji. Kiedy w niektórych oczach widzę paranoję, to tak, obawiam się, co za zakrętem. Jak do tej pory zawsze się z tego otrzepywałam i wciąż pozytywnie patrzę w przyszłość, bo dobrych ludzi jest więcej.

Zofia Borecka

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

(red)
Latest posts by (red) (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content