Ciut światła, ciut serca, ciut ciepła. Upamiętnienie kobiet z Gross-Rosen

Odbędzie się w tym roku tydzień wcześniej. Poprzedzi je spotkanie, podczas którego Marek Grzelka opowie historie ocalałych więźniarek, które przeżyły obóz i późniejszy marsz śmierci

Choć nie da się cofnąć niczego, co wydarzyło się w przeszłości, to można  w tyglu przeszłych zdarzeń odnaleźć i uszanować historię zwyczajnych ludzi, którzy byli tu, zanim pojawiliśmy się my. I dokładnie tym zajmuje się Marek Grzelka sprzątając niemiecki cmentarz, zawieszając w przestrzeni Nowej Soli adwentową gwiazdę Herrnhutów czy organizując doroczne upamiętnienia marszu śmierci, do którego zmuszono żydowskie dziewczęta – więźniarki obozu Gross-Rosen.

Za sprawą Grzelki od ośmiu lat nowosolanie spotykają się pod „Nitkami” przy ul. Wrocławskiej 33 na terenie byłej filii obozu uczestniczyć w upamiętnieniu wysłania w marsz śmierci więzionych tu w czasie wojny, głodzonych i zmuszanych do niewolniczej pracy w fabryce Gruschwitza żydowskich dziewcząt.

Chana

Podobne spotkanie odbędzie się także w tym roku, jednak nieco wcześniej niż poprzednie. – Data rocznicowa tym razem jest inna, ale i poprzednia była tylko przybliżona, bo wymarsz dziewczyn z terenu obozu rozegrał się na przestrzeni nie jednego, ale dwóch lub trzech dni. Trudno jest zachować ścisłość dat, bo one są umowne. Informacje o nich pochodzą tylko ze wspomnień, a żadnych potwierdzających dokumentów na ten temat nie ma. Utarło się, że jest to 26-27 stycznia. Upamiętnienie dziewczyn z Gross-Rosen postanowiłem jednak w tym roku zorganizować wcześniej i rozłożyłem je na dwa dni – opowiada Grzelka.

19 stycznia o 19.00 w sali kinowej nowej Wieży Ciśnień Społecznych i Gospodarczych na terenie byłej fabryki „Odra” przy ul. Bawełnianej 1 odbędzie się spotkanie podobne do tych, które w ubiegłych latach Grzelka prowadził w bibliotece. Opowie tam historię Chany – jednej z ocalałych z marszu dziewczyn, świadka tamtych wydarzeń.

– A w sobotę 20 stycznia o godz. 12.00 zbierzemy się z nowosolanami pod pomnikiem przy „Nitkach”. Złożymy kwiaty i zapalimy znicze. Dotychczas spotykaliśmy się tu po ciemku. Chciałbym, żeby ludzie spojrzeli na to miejsce za dnia – mówi społecznik.

Będzie można pójść śladami dziewczyn

Od dwóch lat zaprasza także nowosolan do przejścia fragmentem drogi, którą dziewczęta z GR ruszyły w marsz śmierci stąd, spod bramy obozu dawnego obozu w Neusalz. – Jeśli ktoś będzie chciał, to po uroczystości, czyli prosto spod pomnika, pójdziemy śladami dziewczyn  w pamiątkowym pięciokilometrowym marszu. Skończymy w Lubieszowie. Tu można będzie się zatrzymać, usiąść pod wiatą, napić herbaty z termosu, zjeść kanapkę, a potem wrócić do domu.

W tym roku zmianie uległa nie tylko data spotkania pamiątkowego, ale także sposób, w jaki Grzelka chce opowiedzieć o więźniarkach neusalzkiej filii GR. – Na bibliotecznych spotkaniach mówiłem za każdym razem o całości: obozie, więźniarkach, marszu śmierci. A pomyślałem, że warto pokazać nie tylko obóz, ale też to, co było przed i po, na przykładzie jednej konkretnej osoby – podkreśla Grzelka.

Organizator cyklicznych spotkań „Ciut światła, ciut ciepła” wybrał historię Chany, do której zdecydował się w ubiegłym roku pojechać, by móc z nią porozmawiać. Opowieść ocalałej nagrał. – Jeśli chodzi o Chanę, to w jej historii wszystko się skupia jak w soczewce: powtarzalność losów ludzi mieszkających w Polsce przed wojną, będących więźniami takich obozów w trakcie wojny i losów powojennych. Bo to jest powtarzalne, wręcz jak kalka, którą można dopinać do wielu losów tych dziewczyn – normalne życie przed wojną, potem wybuch wojny, getta, obozy śmierci dla rodziców, rodzeństwa, obóz pracy (w przypadku Chany – 15-latki niespełna), a potem marsz śmierci i dla ocalałych brak jakichkolwiek perspektyw powrotu do domu rodzinnego i potrzeba emigracji, wyjazdu w świat. Znam wiele historii, które są po prostu identyczne. Mam parę ładnych godzin nagrań Chany, bo byłem u niej przez kilka dni i codziennie spotykaliśmy się w dwóch setach po godzinie. O tym, o czym chcę mówić podczas tego spotkania, opowie tak  naprawdę Chana. Będzie dużo fragmentów jej nagrań. Ja będę tylko komentował o czym mówimy i  przeplatał tę opowieść jej archiwalnymi zdjęciami i fotografiami miejsc, o których mówi – opowiada Grzelka.

Nena

Oprócz wspomnianej Chany wśród ocalałych z marszu śmierci Grzelka odnalazł także Nenę, która do obozu również trafiła jako 15-letnia dziewczynka. Podczas piątkowego spotkania chciałby opowiedzieć i jej historię, choć akurat z Neną nie miał okazji porozmawiać osobiście,  o czym wspomina: – Wybierałem się do Neny, ale Simo Muir, fiński dziennikarz, który swojego czasu napisał o niej artykuł i z którym nawiązałem kontakt, poinformował mnie, że ona jest słabego zdrowia i bardzo ciężko jest z nią rozmawiać o tamtych latach. Musiałbym pojechać do Helsinek na dłuższy czas i czekać na dzień, aż ona będzie w lepszej formie. Ostatecznie do tego spotkania nie doszło. Ale Simo bardzo dobrze zna jej losy i umówiłem się, że podeśle mi związane z Neną materiały anglojęzyczne. To wiele ułatwi – opowiada Grzelka.

W tej chwili ma dostęp jedynie do materiałów fińskojęzycznych. Czeka na materiały od Simo, by opowiedzieć także historię Neny. Choć to historia – kalka w zasadzie, jeśli odnieść ją do wspomnień Chany. – Z małymi różnicami – dość niesamowitymi. Neny wujek uciekł z Polski do Helsinek jeszcze przed wojną. Tam miał zakład krawiecki, futrzarski i płaszcze szył. Pomagał swojej rodzinie, która została w Polsce. Wysyłał paczki do gett. Dostawał później jakieś zwroty, bo ci ludzie już tam nie mieszkali. W końcu otrzymał informację, że Nena jest w fabryce Gruschwitza. Podali mu adres i wysłał Nenie płaszcz. I właściwie dzięki temu, że ten płaszcz do niej dotarł, Nena przeżyła marsz śmierci – opowiada Grzelka.

Dzień później, w sobotnie południe, na spotkaniu „Ciut światła, ciut serca, ciut ciepła” pod upamiętniającym dziewczyny z GR pomnikiem  można będzie złożyć kwiaty i postawić znicz.

Marta Joanna Brych

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

Marta Joanna Brych
Latest posts by Marta Joanna Brych (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content