Szczęścia ile się da, miłości w bród [FELIETON]

Zamknęliśmy stary rok. Jeszcze słyszymy huk wystrzałów. Na ulicach wciąż leżą resztki po fajerwerkach. Nasze psy nie chcą wyjść z domu. Koty schowały się w zakamarkach mieszkań. Z głów wietrzeją nam bąbelki szampana. Cichnie wesoły gwar. Czekamy na to, co czeka nas w 2024 roku

Wiemy już, jak skończył się miniony. Radość wygranych wyborów parlamentarnych przez blok Koalicji Obywatelskiej i jej partnerów sprawiła, że wielu poczuło się zwycięzcami. Uczucie satysfakcji i niepohamowanej radości dało wiatr w żagle na kolejne tygodnie, miesiące i nadchodzący rok. Zwolennicy ugrupowania, które po ośmiu latach ustąpiło pola demokratycznym wyborom Polaków, muszą się z tym pogodzić.

Tak mogłoby być, ale nie jest. Niestety, konflikt w naszym narodzie trwa. Zasiadł z nami do wigilijnego stołu i prowadzi nas w nowy roku. W dzieciństwie uczono mnie, że przegrywać trzeba potrafić. Grałam w szachy i nie zawsze udawało mi się pokonać przeciwnika. Czasami złość i bezradność na sprytne ruchy mojego oponenta odbierała mi zdolność zdrowego osądu. Wciąż się rumienię, gdy pomyślę, że zdarzyło mi się zgarnąć ręką figury na szachownicy i oznajmić koniec gry. Tylko że byłam wtedy w szkole podstawowej. Instruktor ze spokojem tłumaczył, że to nie jest metoda, że tak nie wolno robić. Wyjaśniał, że nie wolno płakać, trzaskać drzwiami, strzelać fochów. Trzeba się wziąć w garść i pracować więcej i lepiej, żeby kolejną partię wygrać. Wykluczone było obrażanie szachowego rywala. Zasadą był honorowy uścisk dłoni. Natomiast kiedy się wygrało, zabronione było wyśmiewanie rywala. Mogłam wylecieć z kółka szachowego, gdyby poniosły mnie emocje i spróbowałabym pokazać wyższość.

Wygląda na to, że nasi lokalni politycy nigdy nie grali w szachy, nie mieli też instruktora i dobrych wzorców, które od dziecka uczą honoru i dobrego zachowania. Nienawiść i wulgaryzmy jak królowały w mediach społecznościowych nowosolskiego parlamentarzysty, tak wciąż wiodą prym. Ma nas zmylić zdjęcie z pieskiem, tak jak w przypadku innego polityka z kotkiem. Trochę tak, jakby nienawiść u naszego parlamentarnego seniora była bezdenna. Nieustająco „zazdroszczę” mnogości obraźliwych synonimów. Kiedy epitety trafiają w kolejne osoby, które tego wcześniej nie doświadczyły, myślę sobie, że głowa siwa, a facet jest nieustająco w formie. Wciąż uderza w ustawione na szachownicy figury, a frajdę sprawia mu samo zniszczenie. Do tego gdy widzimy wzrok temu towarzyszący, to skóra cierpnie.

Swoją złością i zawiścią niszczy nasz nowosolski spokój. Grać w szachy nie potrafi, bo to wymaga klasy, chłodnej głowy, strategii w działaniu. Trzeba wiedzieć, gdzie wybudować wieżę, gdzie pojechać skoczkiem i jakie możliwości ma królowa. Potrafi jednak poruszać się pionkami w nadziei, że dojedzie którymś do końca szachownicy i zdobędzie lepszą figurę. Nie ma dla niego znaczenia, że pionki są zbijane, że lądują poza szachownicą. Przez swoje zaślepienie niszczy swoje królestwo. Moglibyśmy się do tego zobrazowania uśmiechnąć, gdyby nie to, że jest to nasza nowosolska rzeczywistość, którą stwarza nam człowiek z krwi i kości. Z wiekiem wiele złych cech charakteru się wyostrza i wiem to już na pewno – będzie tylko gorzej.

Chciałabym móc powiedzieć, że to nie nasz problem i nie dajemy wciągać się w orbitę obłędu nienawiści do naszego miasta. Wiem jednak, że wokół nas zdarzają się negatywne osoby czerpiące satysfakcję z mówienia źle o innych. Jeśli o mnie chodzi, kiedy to wyczuwam, natychmiast wrzucam dystans. To bardzo zaraźliwa choroba. Kiedy dotknie duszy, kwarantanna może nie pomóc.

Dlatego w nowym roku słowami piosenki:

Życzymy sobie i wam, by nas było stać
Na święty spokój
Szczęścia ile się da, miłości w bród
Mądrych ludzi wokół.

Zofia Borecka

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

(red)
Latest posts by (red) (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content