Nowosolscy sprinterzy w gazie. Mamy medale mistrzostw Europy!

Krzysztof Guzowski i Maciej Koszela są przykładem dla młodszych lekkoatletów: jeżeli w coś wierzycie i ciężko trenujecie, możecie w sporcie osiągać szczyty. Obaj zdobyli właśnie dwa medale mistrzostw Europy masters w sztafecie, Guzowski dołożył również brąz indywidualny na 60 metrów

Marzec 2024 roku Krzysztof Guzowski, sprinter pochodzący z Nowej Soli, zapamięta pewnie do końca życia. Po starcie na 60 metrów napisał na Facebooku: „Jest późno, ale nie za późno, żeby w końcu coś skrobnąć. Emocje powoli opadają, ale mnie trzyma jak cholera. Wywalczyłem brązowy medal European Masters Athletics Championships Indoor Toruń 2024 na 60 m i ustanowiłem rekord Polski z czasem 7.29. Tak, jestem trzecim najszybszym Europejczykiem w kategorii M-45. Mając 49 lat poprawiłem życiówkę i pobiegłem po medal. Dla mnie to jak złoto. Piękny sen, który jutro będzie miał swój finał podczas ceremonii medalowej”.

Wielkie, wielkie brawa!

Tym bardziej że to nie jest jedyny medal halowych ME, który Guzowski przywiózł do domu. W sztafecie męskiej M-45 zdobył jeszcze srebro z czasem 1:38.28. A w mieszanej – złoto (rezultat 1:42.36)!

Rekord świata

Dwukrotnym medalistą po biegach sztafetowych jest także Maciej Koszela z Adam Draczyński Running Team Nowa Sól. Również serdecznie gratulujemy!

Koszela na sześć dych doszedł finału. To było jego marzenie. Ostatecznie zajął w nim szóste miejsce z czasem 7.42. – Dość daleko odbiega od mojego najlepszego wyniku w tym roku – przyznaje. – Cieszy to, że w finale biegliśmy z Dwainem Chambersem, gościem, który rywalizował z Usainem Boltem. Albo mi się to tylko śniło [śmiech].

Nasz zawodnik podkreśla: – W sztafecie mieszanej ustanowiliśmy rekord świata, ale czekamy na oficjalną ratyfikację tego wyniku. To może chwilę potrwać.

– Będąc 5-latkiem – kontynuuje Maciej Koszela – marzysz o staniu na podium i słuchaniu Mazurka Dąbrowskiego, a po 41 latach jedziesz do Torunia na ME i to się dzieje. Ktoś mnie spytał, dlaczego jako jedyny nie śpiewałem hymnu. Po prostu nie byłem w stanie – nie pozwoliły mi na to łzy wzruszenia i klucha w gardle. To był najbardziej wymagający tydzień w moim życiu. Nie spodziewałem się aż takiego zmęczenia. Codzienne bieganie – eliminacji, półfinałów czy finału – zrobiło swoje.

Na sam koniec, po ostatnim biegu w kategorii mieszanej, gdy jego koleżanka sztafetowa Małgorzata Gąsowska wbiegała na metę, Koszela pierwszy raz na bieżni uronił łzę. – Chyba ze zmęczenia – uśmiecha się. – To tygodniowe utrzymywanie wysokiej koncentracji zrobiło swoje.

Nie czekajcie na cud

Wielokrotny mistrz Polski dziękuje wszystkim, którzy w niego wierzyli i dali mu wsparcie przed i w trakcie europejskiego czempionatu. M.in. przyjaciołom ze sztafet: Krzysztofowi Guzowskiemu, Renacie Szykulskiej, Małgorzacie Gąsowskiej, Piotrowi Szczodrzyńskiemu, Marcinowi Ściubełowi.

Nowosolanin zaznacza, że z Torunia wrócił z ogromnym bagażem doświadczeń: – Jeszcze większym bagażem motywacji i chęci robienia tego, czym się zajmuję – nie tylko jeśli chodzi o bieganie sprintów, ale i o motywowanie innych do podejmowania walki o swoje marzenia, o realizację niespełnionych planów. Nie czekajcie na cud, nie wińcie innych za wasze porażki, tylko powstańcie i zróbcie pierwszy krok. Bo żeby gdzieś dojść, trzeba go postawić, choćby był malutki. Zwykły starszy gość z Nowej Soli to zrobił. I wierzę, że to nie jest koniec mojej cudownej przygody ze sportem.

Maciej Koszela szczególnie dziękuje za wszystko także swojej rodzinie i przyjaciołom.

Redakcja
Latest posts by Redakcja (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content