Jan Nowicki zachwycał. Był koneserem życia, aktorem, pisarzem [#retroKrąg]

W ubiegłym tygodniu zmarł Jan Nowicki. Legendarny aktor odwiedził Nową Sól jesienią 2014 r., miał wieczór autorski w bibliotece. Przypominamy relację z tego wydarzenia w ramach cyklu #retroKrąg. Nowicki był ostatnim, co tak poloneza wodzi. Lub jak kto woli – ostatnim kowbojem Rzeczpospolitej: niezależnym, odważnym i… w kapeluszu

Spotkanie sprawiało wrażenie zbiorowej ekstazy, a legendarna zdolność Jasnoksiężnika Jana do oczarowywania przejrzała się jak w zwierciadle.

Niezamierzony student aktorstwa, z przerwą na pracę w kopalni, karty, kobiety, trunki, wraca do uczelni krakowskiej, by na drugim roku studiów pojąć sens zawodu i zakochać się w nim. Odkrywa, że bycie aktorem to wielka bylejakość, ale i wielka władza. Czytanie to władza, bo wyobraźnia pozwala doświadczyć wielu żyć. W zawodzie praktykuje dwie zasady: zagrać rolę i nie dać się pochłonąć jej zgubnym skutkom.

Cena wcielenia się w postać Stawrogina w „Biesach”, człowieka gubiącego różnicę między dobrem a złem, jest dla aktora skrajnie trudna emocjonalnie.

Jan Nowicki opowiadał barwnie i dowcipnie. – Co zrobić z resztą lat, które mi zostały? Nie zamierzam zabierać zdrowia do grobu, wiele „dyscyplin” konsekwentnie uprawiam. Trzeba biec, nie siedzieć, bo nowe zadania odmładzają – mówił.

– Piotr Skrzynecki kochał moje kobiety, a ja musiałem z nimi sypiać – z właściwym sobie dowcipem wspomina przyjaciela. – I nagle Piotr umiera. Z dojmującej tęsknoty zacząłem pisać listy do nieba. Zaczęło mi się ono śnić. Staruszka, która spotkała moją Martę, powiedziała: „Jeżeli tak wygląda niebo, jak on opowiada, to ja mogę umierać”. Pomyślałem: jeśli to pomaga, warto to robić. I zacząłem pisać.

Jan Nowicki twierdzi, że strasznie boi się kobiet. Jednocześnie uważa, że nie ma na świecie nic wspanialszego: tajemnica narodzenia. Pisze o kobietach, miłości, samotności, przemijaniu. – Miłość (Boga, kobiety), ciężka praca, nadzieja. Każda chwila to szansa na rozpoznanie. Boże, daj mi rozpoznać miłość i talent! – apelował w bibliotece, patrząc w górę.

– Kolejną książkę będę smakował, pisał starannie, uczył się. Nawet nie muszę jej napisać, ale tak chcę spędzić ostatnie lata mego życia. Starość – zwiędłe liście. Musi być niezła. Bo jest ostatnia. Ale boli – przyznawał Nowicki.

Na widowni mnóstwo młodych i starszych słuchaczy.

15-letnia Dominika: – Przemiły pan, bajecznie opowiadający.

Agnieszka Malaczewska: – Dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy o literaturze, religii i aktorstwie. Wiem, jaki naprawdę jest Jan Nowicki: ciekawy i ciepły.

Barbara Kifert wzruszyła się opowieścią o pisaniu. Podkreśliła moc słów o znaczeniu czytania. Ujrzała w artyście fantastycznego człowieka potrafiącego przekazać swoje myśli w taki sposób, że odbiera się je jak swoje.

Promocja dwóch dotychczasowych książek odbyła się nienachalnie wpleciona w narrację. Można było kupić wcześniejszą „Mężczyzna i one” i najnowszą – „Białe walce”. I zdobyć autograf, a nawet wspólne zdjęcie.

Spotkanie trwało nieco ponad godzinę, bo Mistrz (jest Pan Mistrzem, Janie) spieszył się na mecz.

Agata Kosiak

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content