Monika chce żyć, a zbiórka na jej leczenie stanęła w miejscu

Monika Malicka choruje na nowotwór jajnika z przerzutami. Leczenie wymaga dużych pieniędzy, a zbiórka stanęła w miejscu. – Bardzo proszę o pomoc. Została mi jeszcze jedna szansa – mówi mieszkanka Bodzowa w gminie Bytom Odrzański

Na początku jej wpisu na portalu Siepomaga.pl czytamy, że zbiórka pieniędzy na leczenie stanęła w miejscu. A ono musi przecież trwać. To jedyna nadzieja. „Leczenie sprawia, że jestem tu z Wami! Jest ciężko, pojawiły się skutki uboczne – pisze Monika Malicka. – Od kwietnia zeszłego roku mam stomię z powodu przetoki, która pojawiła się na skutek leczenia poprzednim lekiem. Obecne leczenie jest lepiej dobrane do mojego stanu, jednak i tym razem nie uniknęłam powikłań: musiałam mieć przetaczaną krew, operację wycięcia narośli, wyciągnięcie jelita, które się zapadło i plastykę na zewnątrz stomii”.

Monika, 37-latka, podkreśla, że bardzo chce żyć, dlatego walczy o każdy dzień. Cieszy się każdym oddechem i promieniem słońca. – Ale bardzo się boję – przyznaje. – Już nie mam za co opłacić kolejnych dawek leku.

Wraz z nimi straci jedyną nadzieję na życie. – Bardzo proszę o pomoc – mówi mieszkanka Bodzowa w gminie Bytom Odrzański. – Została mi jeszcze jedna szansa.

Zwykła chemia nie działa, lekarze zaproponowali Monice leczenie kolejnym nierefundowanym lekiem. Kosztuje ok. 2000 zł miesięcznie. Co miesiąc musi dojeżdżać do szpitala w Poznaniu na podanie. W jej stanie to bardzo uciążliwe.

Strach

Przypomnijmy historię choroby Moniki. Cierpi na nowotwór jajnika, który dał przerzuty. W przeszłości zadziałał nierefundowany lek, ale po długotrwałym stosowaniu skutki uboczne były zbyt dotkliwe. Musiał zostać zmieniony – nowy też nie jest refundowany.

Zachorowała w 2014 r. i wtedy pierwszy raz poczuła, co znaczy bać się o własne życie. – W mojej rodzinie były nowotwory, więc co rok przechodziłam badania genetyczne. Na jednym z nich wykryto torbiel – wspomina. – Chodziłam na rutynowe USG aż w końcu, po kilku miesiącach, zapadła decyzja o usunięciu. Dopiero w szpitalu lekarz powiedział, że to może być rak, a nie torbiel. Musiałam podpisać, że jeśli w trakcie operacji okaże się, że to nowotwór, zgadzam się na wycięcie organów rozrodczych. Podpisałam, ale do końca miałam nadzieję, że uda się uratować choć jeden jajnik. Miałam syna, jednak chciałam jeszcze raz zajść w ciążę.

Dwa dni po operacji dowiedziała się, że to nowotwór złośliwy. I to aż w trzech miejscach. – Usunęli mi wszystko… Zaczęła się chemia, wypadły moje długie włosy – opowiada bodzowianka. – Bolało ciało, bolała dusza, ale nie mogłam się poddać. Musiałam walczyć.

– Gdybym została w szpitalu, w którym rozpoczęłam leczenie, już bym nie żyła – Monika jest do bólu szczera. – Dawali mi tylko dwa rodzaje chemii, nie proponowali nic innego. Nie dość, że człowiek zachorował na śmiertelną chorobę, to musi sam walczyć o swoje życie, sam się dowiadywać, stać się po części swoim lekarzem. Dziś wiem o wiele więcej, ale mój stan jest coraz gorszy.

A 30 miesięcy była względna normalność, Monika regularnie się badała. I przyszła wznowa.

– Byłaby wykryta jeszcze później, gdyby nie moja determinacja – zaznacza. – Na badaniu tomografem okazało się, że w moim brzuchu jest mnóstwo rozsianych guzów. Walka zaczęła się na nowo. Podjęłam dalsze leczenie, cały czas mając w sobie to koszmarne uczucie strachu i myśli, kiedy to się w końcu skończy.

Monika jest bardzo silną kobietą. – Dopóki medycyna daje mi nadzieję na przedłużenie życia, będę prosiła o pomoc – wzrusza się. – Nic innego mi nie zostało. Nie jest łatwo – to wie tylko ktoś, kto zmaga się z nowotworem. Przeciwnik jest brutalny, ale ja chcę wyrwać mu jeszcze chociaż kilka lat życia. Jeszcze raz proszę: pomóżcie mi w tym.

Wyniki się pogorszyły

Do redakcji odezwał się Krzysztof Mazur, partner Moniki: – Walczy już dziewięć lat, a średnia przeżywalność z tym nowotworem wynosi pięć. Nie poddaje się. Koszty są coraz większe: lek główny, do tego inne leki i suplementy, które sporo kosztują, dojazdy do szpitala w Poznaniu. Do tego doszła również stomia, za którą ciągną się powikłania po operacji. Zbiórka stanęła w miejscu mimo udostępnień na Facebooku i innych portalach.

7 września Monika po raz kolejny była w poznańskim szpitalu. Wyniki pogorszyły się. – Na 18 września [już po wysłaniu tego tekstu do druku – red.] zlecili tomograf i konsultacje z radioterapeutą w celu radioterapii – dodaje Krzysztof.

Prosimy o pomoc dla Moniki. Zbiórkę na jej leczenie znajdziecie TUTAJ.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

Mateusz Pojnar
Latest posts by Mateusz Pojnar (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content