Ks. Konrad Jasiewicz: Piłkarski trener w sutannie [ROZMOWA]

– Futbol potrafi łączyć. Wyzwala w ludziach pozytywne emocje, niweluje złość i spory. To jest jeden z darów od Boga. Ma łatać świat – mówi pochodzący z Kolska ks. Konrad Jasiewicz, wikary parafii św. Józefa w Nowej Soli i… świeżo upieczony trener Akademii Sportu Orły

Mateusz Pojnar: Pochodzisz z piłkarskiej rodziny?

ks. Konrad Jasiewicz: Mam dwóch młodszych braci i rzeczywiście wszyscy graliśmy w piłkę. Jak byliśmy dziećmi i mieliśmy wakacje, to praktycznie od rana do wieczora. A gdy był rok szkolny – oczywiście po lekcjach [uśmiech].

Jak rozwijała się ta pasja?

Ja, kuzyn i dwóch naszych kolegów, jeszcze w podstawówce, jeździliśmy na treningi do Leśnika Świętno. Tam rozpocząłem bardziej poważną przygodę z piłką. Później razem z trenerem przeszliśmy do Sports Kolsko, z którym mieliśmy fajne sukcesy. Zaczęliśmy tam od trampkarzy starszych, ja skończyłem na juniorach. Nasz tata był kierownikiem drużyny. Ale nie zmuszał nas do tego, żeby chodzić na treningi. To było naturalne.

Tak naprawdę piłka wzięła się też stąd, że w Kolsku nie mieliśmy większych atrakcji jako dzieci. Jakiś czas chodziłem na próby chóru, gdzie śpiewaliśmy i graliśmy na instrumentach, jednak szybko zrozumiałem, że to nie jest dla mnie. A piłka – już jak najbardziej. W tej dyscyplinie się odnajdywaliśmy.

W liceum grałem w halówkę w uczniowskim klubie sportowym, później miałem epizod w Mieszku Konotop. Gdy wyjechałem na studia, przez rok grałem w Zniczu Obra. I zakończyłem przygodę z piłką.

Nie było tak, że wstąpiłem do seminarium od razu po maturze. Zrobiłem to pięć lat po niej. Najpierw wyjechałem na studia do Poznania, gdzie studiowałem wychowanie fizyczne i trenowałem młodych zawodników w Akademii Piłkarskiej Reissa.

Czyli chciałeś uczyć wuefu, trenować piłkarzy – i nagle przychodzi powołanie? Pamiętasz ten przełomowy moment?

Bardzo dobrze. Miałem dziewczynę, więc oprócz tego, że chciałem uczyć i trenować, myślałem, że będę ojcem, że będę miał dzieci. Ale w 2014 r. wszystko mi się w życiu zmieniło.

Prezes Akademii Sportu Orły Marcin Kula i ks. Konrad Jasiewicz

Pomodliłem się w poznańskim mieszkaniu i wtedy spotkałem Pana Boga w inny sposób niż dotychczas. Inaczej doświadczyłem jego obecności. Zacząłem pytać Boga, czego chce w moim życiu, czego ode mnie oczekuje. To było silne doświadczenie i od niego wzięło się u mnie dużo zmian.

I postanowiłeś: wstępuję do seminarium?

Nie, to była droga. Na początku Pan Bóg porządkował moje życie duchowe. Zacząłem chodzić do kościoła, bo chciałem to robić, a wcześniej robiłem to, bo tak mnie nauczyli rodzice. Chciałem się modlić, czasem modliłem się cztery godziny dziennie, co nawet dziś, kiedy już jestem księdzem, jest dla mnie trudne. Wtedy to było coś normalnego: czytanie Słowa Bożego, książek o wierze i modlitwa.

Po pytaniu do Pana Jezusa, co chciałby, żebym robił, pojawiły się w sercu myśli, żeby zostać księdzem.

W seminarium grałeś w piłkę?

Tak, mieliśmy swój zespół. W którymś sezonie zajęliśmy nawet czwarte miejsce w Polsce wśród kleryków. Jeździliśmy po kraju i graliśmy.

Teraz, już w parafii św. Józefa, piłka do ciebie wróciła.

To było tak, że zabrałem ministrantów na paintballa do Marcina Kuli z Siedliska. Okazało się, że Marcin jest prezesem Akademii Sportu Orły. Porozmawialiśmy m.in. o piłce i pod koniec wizyty spytał, czy chciałbym zacząć trenować u niego w szkółce. Odpowiedziałem, że raczej nie, bo jestem w nowej parafii, mam dużo pracy. Ale później odezwał się znowu, przemyślałem to, przeanalizowałem swoje obowiązki i stwierdziłem, że mogę to jakoś poukładać.

Ciągnęło wilka do lasu. Nie tak łatwo uciec od futbolu.

Bardzo lubię grać, ale też widzę siebie w roli trenera. Lubię siebie w roli księdza, ale i szkoleniowca. Piłka jest dla mnie takim uzupełnieniem.

Jak odnajdujesz się w pracy z młodzieżą? Bo trenowanie piłki nożnej to co innego niż lekcje religii.

Dla mnie to trochę deprymujące, ale widzę, że jak prowadzę trening, to dzieciaki wychodzą z zajęć z większą radością niż po religii. Nad tym muszę popracować [uśmiech]. Z drugiej strony to też dla nas, duszpasterzy, może być pewien sposób na inne dotarcie do młodych – właśnie na płaszczyźnie aktywności fizycznej.

Piłka nożna czy po prostu sport może być drogą do Boga?

Myślę, że tak. Daniel Goleman pisał, że człowiek ma różne inteligencje: talenty do czegoś. Jedni są dobrzy z matmy, inni uzdolnieni plastycznie, jeszcze inni językowo. Ja jestem kinestetykiem – spełniam się w działaniu, w aktywności. Jak pobiegam, popływam, czuję się bliżej Pana Boga. Może to dziwne, ale tak u mnie jest.

Futbol potrafi łączyć ludzi. Wyzwala w nich pozytywne emocje, niweluje złość i spory. To jest jeden z darów od Boga. Ma łatać świat, trzymać go w ryzach. Mundiale, Liga Mistrzów itd. – to wszystko powoduje, że ludzie są razem i nie miejsca na przemoc. Na walkę na boisku tak, ale nie na przemoc. Tam, gdzie jest jedność i ludzie się dogadują, tam automatycznie jest Pan Bóg.

Ksiądz i trener – to rzadko spotykane.

Jedno i drugie to części mnie. Uczę religii w „ósemce”, a czasem też wuefu, kiedy potrzebne jest zastępstwo. Tak, czasem pojawia się zdziwienie: jak to, ksiądz i trener? Ale ono jest zawsze pozytywne.

Z rzeczy nieważnych piłka nożna jest najważniejsza” – mawiał Jan Paweł II. Zgadzasz się?

Ona sprawia mi dużo satysfakcji. Ostatnio grałem mniej z powodu kontuzji kolana, ale tak – widać to po młodych ludziach, że futbol jest dla nich bardzo ważny.

Dla mnie też, bo naprawdę chciałem być profesjonalnym piłkarzem. Byłem nawet na testach w UKP Zielona Góra, mocnej szkółce w regionie. Tylko że pod koniec gimnazjum złapałem poważną kontuzję i nie udało mi się tam dostać. Mocno to przeżyłem, odebrałem jako porażkę. I później nie miałem już aż takiej werwy do treningu.

Na studiach odkryłem dużo chęci, by trenować innych. Widocznie Pan Bóg tak chciał: nie będziesz piłkarzem, ale w zamian za to księdzem i trenerem.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

Mateusz Pojnar
Latest posts by Mateusz Pojnar (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

One thought on “Ks. Konrad Jasiewicz: Piłkarski trener w sutannie [ROZMOWA]

  • 20 lutego 2024 at 13:15
    Permalink

    Może lepszym będzie trenerem, niż księdzem… Bo służenie to nie wychodzi. Nikt w parafii za Konradem nie przepada
    Na dzień dzisiejszy, celebryte z siebie robi..Wiem że prawda boli…

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content