Zazdrość jest złym doradcą [FELIETON]

Rozkręca nam się powoli kampania wyborcza. Coraz więcej mam tematów do poruszenia. Mieszkańcy mają zaskakujące spostrzeżenia. Mówią o tym w trakcie prywatnych rozmów

Potwierdza się powiedzenie o ludowej mądrości. Niektóre wyjątkowo głębokie wnioski obnażają to, co obserwujemy. Mieszkańcy mówią, że nie trzeba być alfą i omegą, żeby rozumieć nowosolską sytuację.

Wiadomo już, że grupie reprezentującej powiatowe tablice rejestracyjne nie chodzi o dobro miasta. Co więc stoi u podstawy? Według opinii mieszkańców, do której się skłaniam, chodzi o niskie instynkty, a w tym przypadku zazdrość miejscowego senatora. To silne uczucie i niezwykle wyniszczające, wystarczająco, żeby podpalić miasto złymi emocjami. Można być bowiem zazdrosnym o to, że miasto się rozwija, wspiera swoich mieszkańców, dba o młodych i starszych. Budują się nowe drogi, chodniki, miejsca rekreacji, powstał McDonald’s. Faktycznie to może być powodem niepohamowanej zazdrości i zawiści.

Z jednej strony chęć zniszczenia jest potężna, z drugiej na warszawskich salonach jest ten splendor i blichtr, który zaspokaja wielkie ego. Trzeba było coś wymyślić na potrzebę Nowej Soli. Dorobić do tego teorię PiS, wmawiać ją nowosolanom, aż uwierzą i przestaną analizować. Grupa wyznawców, zaślepiona ogólnopolską polityką, wyłączyła myślenie. Dla tej wąskiej grupy ludzi zwracanie uwagi na samorząd, na bezpartyjność, na dobro miasta – nie ma znaczenia.

Kiedy już powstał zbiór wyznawców, to trzeba było wybrać postać dającą temu twarz. Najlepiej znaleźć marionetkę, która ma ambicję i zaślepiona chorobliwą potrzebą dokuczenia szefowi będzie twarzą zniszczenia. Długo szukać nie trzeba, bo w magistracie od lat mówiło się o aspiracjach urzędniczki. Wystarczy, żeby na plakatach była fajna, a jest szansa, że mieszkańcy to kupią. Pani usiłuje nas kokietować zapewniając, że ma dobre pomysły.

Dowiaduję się jednak od pracowników urzędu miasta, że podpina się pod pracę wielu ludzi. Podobno specjalnie cały czas pracuje z prezydentem, żeby podsłuchiwać informacje o nowych projektach, brać udział w spotkaniach, prowadzić kampanię w godzinach pracy, knuć przeciwko szefowi. Na końcu sprzedawać zespołowe projekty urzędu jako własne i mieć nadzieję, że poza magistratem niewielu to widzi. Podziwiam anielską cierpliwość prezydenta. Każdy, kto naprawdę zna tą panią, wie, z kim ma do czynienia.

Dość o niej, bo nie jest istotna w tym układzie. Jest tylko syrenim śpiewem, który ma sprawić, że się odwrócimy od naszego miasta. Poddamy się manipulacji i damy wykorzystać do autodestrukcji. Mamy się obudzić, gdy już będzie za późno. Na szczęście bardzo niewielka jest grupa nowosolan, która po przeczytaniu tych słów uważa, że nie mam racji. Większość mieszkańców jest zorientowana, że zarządzanie miastem wymaga odpowiedzialności. Rekomendacja oparta na zazdrości źle nam wszystkim wróży. Jest jednak wystarczająco silnym uczuciem, żeby chcieć zamęczyć człowieka, wepchnąć nas w ramiona marionetki i nacisnąć czerwony guzik zniszczenia.

Zofia Borecka

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

(red)
Latest posts by (red) (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content