Awantura o studium zagospodarowania przestrzennego. Kto ma na tym zyskać?

W gminie wiejskiej wybuchła gruba awantura o studium zagospodarowania przestrzennego, które wójt Izabela Bojko chce przeforsować w sprinterskim tempie. Kto ma na tym zyskać?

Temat nagłośniła Monika Ostrowska, radna z Lubieszowa. W mediach społecznościowych opublikowała mapkę, która rozgrzała emocje wśród mieszkańców – tych, którzy mają mniejsze lub większe połacie ziemi pod ewentualną zabudowę mieszkaniową na terenie gminy wiejskiej.

– Powiedzieć, że jestem zaskoczona i zdumiona tym, że zakazy zabudowy są w Rudnie, we Wrociszowie czy Lubieszowie, to nic nie powiedzieć. Zwykli mieszkańcy są blokowani, podczas gdy partner wójt jak na tacy dostaje wszystko pod zabudowę. Przecież to prywata w czystej postaci – grzmi Ostrowska. A partnerem wójt jest Robert Paluch, były wicewojewoda lubuski, który został wyrzucony ze stanowiska m.in. po naszych tekstach.

Ostrowska podkreśla, że ewentualna rozbudowa mieszkaniówki w Nowym Żabnie i Ciepielowie, mateczniku wójt i jej konkubenta, była do przewidzenia. Świadczy o tym przeprowadzana przez gminę w ostatnich latach intensywna rozbudowa infrastruktury w tej części gminy. – Za pieniądze podatników wójt szykowała tamte tereny pod budowę osiedla domków. Przecież każdy mieszkaniec wie, kto na tamtym terenie zarobi krocie – dodaje Ostrowska.

Mieszkańcy kontra planiści

W poniedziałek przed południem w urzędzie gminy odbyła się dyskusja nad studium i kierunkami zagospodarowania przestrzennego gminy wiejskiej. Patrycja Graba, urbanistka i członkini zespołu, który pracował nad opracowaniem studium, przekonuje, że „to dokument planistyczny o charakterze bardzo ogólnym, zaledwie wyznaczający kierunki do zagospodarowania gminy”. – Stanowi jednak podstawę do sporządzenia miejscowego zagospodarowania przestrzennego – mówiła na wstępie spotkania Graba.

Jeszcze zanim odezwał się ktokolwiek z zainteresowanych, starała się uwypuklić, że nie istnieje żadna moc prawna, która na podstawie studium pozwalałaby wydać jakiekolwiek decyzje administracyjne. – Czyli na podstawie studium nie uzyskamy pozwolenia na budowę, bo w przeciwieństwie do planu zagospodarowania przestrzennego studium nie jest aktem prawa miejscowego – podkreśliła Graba.

– Czy plan może być w kolizji ze studium? – wybrzmiało pierwsze z pytań od ok. 20 mieszkańców, którzy przyszli w poniedziałek do gminy.

– Nie, studium stanowi podstawę do wprowadzenia tych kierunków w planie – odpowiedziała urbanistka.

Trudne pytania

Jako pierwszy z dotkniętych brakiem wpisu do studium właścicieli działek lub ich pełnomocników głos zabrał Stanisław Serafiński. – Wnioski o ujęcie w opracowanym studium konkretnych działek położonych we Wrociszowie zostały złożone rok, a niektóre nawet dwa lata temu. Czy pani jako urbanistka te wnioski dostała? – zapytał Serafiński.

– Tak, widzieliśmy je – padła odpowiedź.

Serafiński: – To dlaczego na moje wnioski nie ma żadnych odpowiedzi? Rok temu, dokładnie 16 grudnia, zostały wydane decyzje o warunkach zabudowy dla dwóch moich działek i te działki nie są ujęte w studium.

Urbanistki tłumaczyły, że tego dokumentu nie można uzupełniać na bieżąco, bo wszelkie aktualizacje należy uzgadniać z szeregiem instytucji i organów. Każda zmiana – tłumaczyły – wymaga ponownej procedury.

– Rozumiem, ale tu mówimy o jednym organie – urzędzie gminy Nowa Sól, który mi wydał decyzje o warunkach zabudowy, a wam zlecił przygotowanie studium. Czy te moje decyzje mogę teraz wyrzucić, skoro nie są ujęte w studium? – dopytywał uczestnik spotkania.

Urbanistki: – Nie, po to się dziś spotykamy, żeby rozszerzyć studium o zasadne wnioski, takie jak pana.

„Żadna gmina nie robi tego na chybcika”

– Jeden z radnych obozu pani wójt składał wnioski do studium trzy miesiące temu i jego wnioski są naniesione, a nasze nie. Dlaczego? – pytał kolejny uczestnik spotkania.

– Dziwny zbieg okoliczności – szydził następny zainteresowany.

Głos zabrała obecna na sali radna Monika Ostrowska. – To, co się za chwilę wydarzy, ma daleko idące konsekwencje. Gmina już na 8 grudnia zrobiła radnym wrzutkę na sesję – dokładnie cztery uchwały dotyczące przystąpienia do opracowania planu miejscowego zagospodarowania przestrzennego dla miejscowości Lubieszów, Kiełcz, Nowe Żabno i Wrociszów. Jeśli radni to przegłosują, to gmina przystąpi do jego realizacji. Po co tak się spieszymy? – pytała Ostrowska.

Serafiński: – Żadna gmina nie robi tego tak na chybcika jak nasza. Moment i pokazuje się gotowe studium, za które już zapłacono pewnie niemałe pieniądze z kieszeni podatników.

Ostrowska przekonuje, że wójt Bojko spieszy się z pracami nad studium i planem zagospodarowania, żeby zdążyć z tym jeszcze przed wyborami samorządowymi, które odbędą się wiosną.

– Może boi się, że straci większość w radzie i pewne rzeczy będzie trudniej przeforsować – mówi nam anonimowo osoba zbliżona do urzędu gminy.

„Miałyście to gdzieś”

Wójt na spotkanie z mieszkańcami nie przyszła, choć w tym czasie była w urzędzie. Jeden z uczestników pod koniec mocno się zirytował. – My jako rolnicy płacimy grube podatki. Jeśli panie planują, jak ma wyglądać nasz świat – a to nasza ziemia jest – to prosiłbym, żeby to skonsultować jak należy a nie mieć nasze wnioski gdzieś. Kilka lat temu wystąpiłem z wnioskiem na farmę fotowoltaiczną i tego też nie ujęłyście w swoim studium, bo miałyście to gdzieś. Robiłyście co innego i kogo innego interesów pilnowałyście. Taka jest prawda – powiedział uczestnik spotkania.

Na koniec złożono pisemny protest dotyczący studium, pod którym podpisało się 19 osób. W piątek 8 grudnia temat ma być podjęty na sesji.

Co na to wszystko wójt? Od lat nie rozmawia z „Tygodnikiem Krąg”.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content