Niszczył dla wiecznej sławy [FELIETON]

Zasmucił mnie artykuł w jednym z poprzednich numerów „Kręgu” mówiący o nasilających się znowu aktach bezmyślnego dewastowania publicznego mienia. Zjawisko wandalizmu irytuje, a jednocześnie intryguje nas od zawsze

Wielu psychologów i socjologów szukało odpowiedzi na pytanie, czym kieruje się wandal niszczący swoje otoczenie. Teorii jest kilka, więc pewnie żadna w pełni nie wyjaśnia takiego zachowania. Mnie szczególnie zainteresowała ta mówiąca o kompleksie Herostratesa (właściwie nie powinnam wymieniać jego imienia), skazanego za swoją bezgraniczną głupotę na zapomnienie i – paradoksalnie – wiecznie pamiętanego. Jego historia jest krótka. Ten szewc z Efezu, czyli plebejusz,  jak podaje kronikarz, w roku 356 przed naszą erą spalił jeden z ówczesnych cudów świata – świątynię Artemidy w rodzinnym mieście. Jego motywacją było zyskanie wiecznej sławy. Ówczesnym sędziom wydawało się, że najlepszą karą będzie dla niego śmierć i wieczne zapomnienie. W tamtych czasach istniała taka kara, więc jego imię usunięto ze wszystkich pisanych dokumentów. Wyrok wykonano, ale że jego czyn był tak bardzo niepojęty, znalazł się historyk, który wspomniał o tym szaleńcu i tak jego imię stało się synonimem człowieka, który dla wiecznej sławy, z braku prawdziwych dokonań, zdolny jest utrwalić pamięć o sobie zbrodnią bądź haniebnym lub barbarzyńskim uczynkiem. W myśl zasady, że historia pamięta konstruktorów, ale też tych, którzy ich dzieła obracali w ruinę…

Powinnam w tym felietonie wspomnieć jeszcze dwa imiona: Fidiasza i Polikleta – antycznych, greckich rzeźbiarzy. Ich dzieła zdobiły świątynię Artemidy, budząc podziw i stając się wzorem klasycznego piękna dla następnych pokoleń artystów. Budowa świątyni trwała blisko sto lat. Kronikarze podają, że pożar trwał dwa dni…

W dobie mediów społecznościowych mamy na pęczki takich Herostratesów popisujących się przed całkiem liczną internetową publicznością podpaleniem toi toia, skasowaniem opla astry na wiejskiej drodze albo odpaleniem fajerwerków w szkolnej toalecie. Taki herostratyzm stał się już dość pospolity, wciąż jednak zyskuje publikę.

Można dzięki temu zyskać co najwyżej chwilowe zainteresowanie – w końcu i najlepszy patent na „wieczną sławę” z czasem przestaje działać. Co odważniejszym udaje się nawet zyskać nominację do Nagrody Darwina. Cóż z tego, kiedy i ta nominacja daje krótkotrwałą, a co gorsza – wątpliwą sławę.

Mamy więc prawdopodobne wyjaśnienie wznoszącej się co jakiś czas fali wandalizmu w naszym mieście. Wyjaśnienie, ale nie usprawiedliwienie. Zwykle żyjemy w przekonaniu, że wandalizm to przypadłość wieku niedojrzałego. Wandal to człowiek młody, w bluzie z kapturem, występujący wieczorami w miejskich parkach i na osiedlach w kilkuosobowych stadach. Nic bardziej mylnego, bo oto idąc dalej tropem antycznego antybohatera, trafiamy na znane w psychologii pojęcie „kompleksu Herostratesa”. Ten jeden z wielu dręczących ludzkość kompleksów dotyczy akurat osoby niezależnie od wieku wymagającej stałej uwagi i akceptacji, nieustannie podejmującej działania mające zwrócić na nią uwagę otoczenia ze względu na odczuwany brak dowartościowania. I nie chodzi tu o ludzi, którzy swą aktywnością tworzą.

Pamiętajmy, że Herostrates z kompleksami jest mistrzem zniszczenia – spektakularnego, zaskakującego i autorskiego. W końcu na tym polega „historyczność” takich aktów. Świątynię oczywiście odbudowano, a Efez był jeszcze przez wiele stuleci jednym z najważniejszych miast starożytnego świata…

Zofia Borecka

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

(red)
Latest posts by (red) (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content