Festiwal nadający życiu ciekawsze barwy

Za nami 2. Festiwal Kobiet Kolory Życia, organizowany przez Grupę Nieformalną Kobiet nowosolanki.pl i nowosolskie LO. Głównym tematem tegorocznej edycji wydarzenia było rozpropagowanie rodzinnej pieczy zastępczej. Ale działo się dużo więcej

Jesteśmy tu dziś, by pokazać kobiece pasje, marzenia, nasze troski, problemy i sposoby na radzenie sobie z nimi – mówi Wanda Świdzińska, jedna z organizatorek wydarzenia. Jest ono organizowane przez kobiety z myślą nie tylko o przedstawicielkach płci pięknej, ale o całych rodzinach. Celem jest także zbudowanie wzajemnego wsparcia i pewności siebie, aby każda kobieta mogła śmiało realizować marzenia i plany. Organizatorzy podkreślają, że tworzenie zmian wymaga wskazówek i takie wskazówki można było uzyskać podczas rozmów panelowych, wykładów, warsztatów, ćwiczeń prowadzonych podczas festiwalu.

– Nasze pomysły w działaniu rodzą się z ogromnej burzy mózgów, a samo działanie, żeby to wszystko dopiąć, trwa wiele miesięcy. W naszej grupie nieformalnej kobiet jest pięć liderek, które realizują siebie dla siebie i dla nowosolan. Jest to praca, która daje nam wiele radości, której celem jest integracja społeczna generalnie – bez względu na wiek, płeć czy status społeczny – podkreśla Świdzińska.

Macierzyństwo i rodzinna piecza zastępcza

Tegorocznym tematem festiwalu było macierzyństwo i rodzinna piecza zastępcza. Podczas panelu dyskusyjnego prowadzonego przez Natalię Walewską- Wojciechowską wystąpiły trzy kobiety: matka adopcyjna dorosłej trójki rodzeństwa, mama i babcia jednocześnie, czyli kobieta która posiada ogromne doświadczenie macierzyńskie oraz dyrektorka PCPR, która opowiedziała o tym, na czym dokładnie polega piecza zastępcza. – Był to panel może poważny, ale naprawdę poprowadzony delikatnie i rozsądnie – zaznacza Świdzińska.

Celem dyskusji było zwiększenie świadomości dotyczącej rodzin zastępczych, a także rozpropagowanie tejże idei. – Udało nam się uzyskać życzenia przesłane przez Magdalenę Różdżkę, która niedawno założyła fundację „Ukochani”. Stara się ona rozpropagować pieczę zastępczą i temat ten jakby sam się wywołał, a Magdalena Różdżka zapowiedziała, że w przyszłym roku pojawi się osobiście na naszym festiwalu – cieszy się Świdzińska.

W Centrum Festiwalowym, które mieściło się w auli LO, swoje oferty zaprezentowały lokalne instytucje użytku publicznego, fundacje, organizacje pozarządowe oraz wytwórcy, ale nie tylko. Jedną z ciekawostek, budzących początkowo strach, ale i fascynację, było stoisko hodowcy gadów.

Do odważnych świat należy

Rafał Kubów jest znanym w regionie hodowcą gadów i innych zwierząt terrariowych. Podczas festiwalu przekonywał panie, że nie taki wąż straszny, jak go malują. – Pierwsza reakcja kobiet to strach, ale jeśli znasz węża od małego, masz większe doświadczenie, to wiesz, jak z nim postępować – zaznacza Kubów. Przy jego stoisku można było obejrzeć gekony, pytony i kameleony. Niektórym paniom udało się nawet zrobić sobie zdjęcie z wężem wijącym się na ramionach. – Chciałem dziś pokazać nowosolanom, że to nie są tak egzotyczne zwierzęta, jak się zdaje. Skupiam się głównie na hodowli ciekawych odmian pytonów królewskich oraz kameleonów. Do tego gekony orzęsione, lamparcie, zbożowe. W przypadku pytona królewskiego staram się stworzyć zwierzę, które ma jak najwięcej genów. Im więcej genów spakowanych, tym jego wartość rośnie.

Kubów planuje już niedługo otworzyć sklep w Nowej Soli, w którym będzie można będzie nie tylko kupić wymarzonego gada, ale też dowiedzieć się więcej od tego wytrawnego hodowcy na temat danego okazu.

Archaiczne wibracje dla resetu

Równie dużym zainteresowaniem wśród uczestników festiwalu cieszyły się sesje dźwiękoterapii prowadzone przez kożuchowiankę Monikę Karabin. – Przyjechałam tu dziś z inicjatywą relaksu i zaproszeniem do tego, aby odpoczywać świadomie. Dźwiękoterapia polega na tym, że doświadcza się dźwięków i wibracji instrumentów archaicznych, czyli takich, których używali nasi przodkowie. Fala dźwiękowa i wibracyjna przechodzi przez nasze ciało relaksując je, wprowadzając w stan bezpieczeństwa, błogiego relaksu i rozluźnienia – opowiada Karabin znana jako Ta od Gongów.

Aby wprowadzić się w stan relaksu za pomocą wibracji i dźwięku wystarczy półgodzinna sesja. Sesje mogą się odbywać indywidualnie, w parach lub grupach. Ale dziewczyna od gongów gra również koncerty dłuższe, nawet całonocne. Wprowadza uczestników w błogi stan medytacji, odpoczynku, wyłączenia myśli. – Medytacja taka pomaga skupić się na naszym ciele, na tym co i jak czujemy oraz dlaczego. Uczy tego, jak wyłączyć mózg, jak się zresetować, co jest bardzo potrzebne w dzisiejszych czasach. Jesteśmy niestety nauczeni tego, żeby się „zajeżdżać”, żeby wykańczać swoją głowę, swoje nerwy w kontekście fizycznym i psychicznym. Dźwiękoterapia jest niesamowitym narzędziem, które pozwala nam się wyłączyć, czyli zrobić coś czego nie potrafimy w życiu codziennym – podkreśla Karabin.

Koń jest naszym lustrem

Innym narzędziem, które poniekąd przynosi podobne efekty co dźwiękoterapia, czyli zrelaksowanie i wyciszenie, jest hipoterapia, o czym przekonywały podczas festiwalu panie z fundacji Lustro. Celem organizacji działającej na terenie powiatu nowosolskiego jest wsparcie w zakresie hipoterapii i wsparcie psychologiczne. – Chciałabym odczarować mit, że hipoterapia jest polecana tylko dla osób chorych czy z niepełnosprawnościami, zaburzeniami, ale też dla ludzi zdrowych, którzy myślą, że tego nie potrzebują. Wycisza, relaksuje, rozluźnia wszelkiego rodzaju napięcia, wycisza głowę, pomaga skupić się na sobie, na ciele, oddechu, uczy prawidłowej postawy ciała. Siedząc na koniu musimy wspierać się mięśniami głębokimi, żeby utrzymać prawidłową pozycję. Całe ciało pracuje. Koń jest zwierzęciem, które imituje naturalny ruch człowieka. Rehabilitacja na koniu nie jest wymuszona czy bolesna. W zależności od możliwości psychofizycznych pacjenta można jeździć, stać, oswajać się, głaskać, przytulać, czesać, wziąć na spacer do lasu lub położyć się w oddali i podziwiać ich piękno – opowiada Anna Kaczorowska, prezeska fundacji i hipoterapeuta.

Swoją nazwę fundacja zaczerpnęła z cech i powiązań tego zwierzęcia z człowiekiem. – Koń jest odbiciem naszych emocji, czuje nasze wibracje, widzi naszą aurę, czuje nasz oddech z odległości siedmiu metrów, wie z jakimi intencjami przychodzimy. Jeśli jesteśmy niespokojni, to nie będzie współpracował lub będzie nerwowy. Odbijamy się w nim, jego oczach, zachowaniu – dodaje Kaczorowska.

Nowością na tegorocznym festiwalu były Warsztaty w klasach, prowadzone w swobodnej kameralnej atmosferze. Można było oczywiście zjeść kawałek pysznego ciasta, napić się kawy, posłuchać lub obejrzeć występy lokalnych artystów oraz zobaczyć, co mają do zaoferowania rękodzielnicy działający na naszym terenie.

Ciekawostką jest zaplanowana niespodzianka na przyszłoroczny festiwal. – Mogę jedynie zdradzić, że podczas 3. Festiwalu Kobiet Kolory Życia pojawią się panowie – mówi z uśmiechem Świdzińska.

Anna Dębska

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content