Czy nowy przewodniczący rady powiatu złamał prawo? [+KOMENTARZ]

– Każdy ma możliwości, żeby interpretować prawo tak, jak uważa za stosowne – to zdanie nowego szefa rady powiatu Andrzeja Ziarka, które wypowiedział na sesji, pokazuje, jak nowa partyjna większość PiS-PO-PSL ma zamiar podchodzić do prowadzenia obrad rady

– Dlaczego do porządku obrad nie został włączony punkt mówiący o rozszerzeniu składu zarządu, skoro litera prawa mówi jasno, że starosta dochowując obowiązujących terminów może taki wniosek złożyć? – zapytała na samym początku sesji starosta Iwona Brzozowska.

Odpowiadał nowy przewodniczący rady powiatu Andrzej Ziarek (PSL). – Nie wprowadzałem go od razu, bo działamy w dość specyficznej sytuacji, kiedy zarząd utracił większość oraz nie dostał absolutorium i wotum zaufania. Sądziłem, że do dziś otrzymamy opinie z Regionalnej Izby Obrachunkowej i nadzoru prawnego wojewody dotyczące uchwał podjętych na poprzedniej sesji. I to mnie wstrzymywało, bo gdyby te opinie zatwierdzały tamte głosowania, bylibyśmy zobowiązani do złożenia wniosku o odwołanie zarządu. Do dziś nie wpłynęły, więc poddam pod głosowanie wniosek o rozszerzenie porządku obrad o ten punkt. Znam zapis mówiący o tym, że jeśli starosta składa wniosek siedem dni przed sesją, to przewodniczący jest zobowiązany do wprowadzenia go do porządku obrad, ale tak jak mówiłem, sytuacja jest specyficzna – wił się Ziarek.

Odpowiedział mu Jarosław Suski, były szef rady powiatu. – Artykuł 15, punkt 9 o samorządzie powiatowym mówi, że przewodniczący jest zobowiązany do tego, żeby wniosek starosty przyjąć. Taki wniosek nie podlega interpretacji czy analizie. Jakiekolwiek okoliczności nie powinny być brane pod uwagę, jeśli doszło do sytuacji, na którą powołuje się pan przewodniczący, że starosta chce powołać kogoś do zarządu. Podejrzewam, że mamy początek koalicyjnej, partyjnej rady pod szyldem PO-PiS-PSL, która realizuje swoje plany lekceważąc wszelkie zasady prawa. To jest niedopuszczalne i żadne tłumaczenie nie jest godne przewodniczącego – mówił Suski.

Ziarek: – Szanuję pana wypowiedź, choć zasadniczo się z nią nie zgadzam. Każdy ma możliwości, żeby interpretować prawo tak, jak uważa za stosowne.

Wolna amerykanka

Uchwały, które do porządku obrad proponował przewodniczący, dotyczyły wprost jego samego, bo zostając szefem rady powiatu był także przewodniczącym komisji skarg, wniosków i petycji. A zgodnie ze statutem powiatu Ziarek, który głosami większości na przedostatniej sesji został przewodniczącym rady powiatu po tym, jak szeregi rządzącej koalicji opuściły Sylwia Wojtasik i Bogumiła Gramza, nie może łączyć funkcji przewodniczącego z pracą we wspomnianej komisji. Podobna sytuacja dotyczy Krzysztofa Galerczyka (PiS), który po przewrocie w radzie został wiceszefem rady powiatu, również będąc członkiem tej samej komisji co Ziarek.

Ostatecznie porządek obrad zaproponowany przez nowego przewodniczącego głosami większości został przeforsowany, ale nie wszyscy radni mieli pewność, nad czym mają podnosić ręce.

– Lepiej byłoby nas zapoznać z tym, nad czym głosujemy – stwierdził radny Suski.

Wtedy do zabrania głosu zgłosił się radny Przemysław Ficner (PiS). – W trakcie głosowania nie powinno być dyskusji, ale bardzo proszę o zabranie głosu – stwierdził Ziarek, i mimo wszystko Ficnera do głosu dopuścił.

– To jest wolna amerykanka, można wszystko – skwitował ten fakt Andrzej Dela z klubu radnych Jacka Milewskiego.

– I totalny chaos – dorzucił Suski.

Ziarek: – Każdy mówi za siebie.

– Nie wiem, czy to  jest wolna amerykanka, bo już na powitaniu usłyszeliśmy o partyjniactwie. Fajnie, to potwierdza pewne retoryki, które są budowane. Zostawmy to, bo to jest sala, na której powinna być pełna powaga – stwierdził w dyskusji Ficner.

Historyczny moment

– Głosując nad wprowadzeniem do porządku obrad jakiegokolwiek punktu, rozumiem, że mam prawo być za, przeciw lub się wstrzymać. Zadaję sobie pytanie, na jakiej podstawie mam być za, przeciw lub się wstrzymać, skoro nie znamy projektów uchwał – powiedział Suski.

Wtedy Ziarek zaproponował 10-minutową przerwę, żeby radni mogli zapoznać się z tymi projektami.

To i tak nie rozwiało wszystkich wątpliwości. – W przypadku uchwał ws. odwołania członków komisji skarg, wniosków i petycji chodzi o paragraf 3, który mówi, że uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia z mocą obowiązującą od 15 czerwca. Szanowni państwo, oto mamy historyczny moment, kiedy to będziemy podejmować uchwały z mocą wsteczną. Przy tym historycznym momencie chciałbym zapytać pana mecenasa, czy podpisał się pod takim projektem uchwały? – zapytał Suski.

– Złożyłem swoje adnotacje i opinie, ale w mojej ocenie taki zapis stanowi naruszenie zasady zakazu nadawania aktom normatywnym wstecznej mocy. I w takiej sytuacji mogę stwierdzić z bardzo wysoką dozą prawdopodobieństwa, że w trybie nadzoru wojewody może to zostać zakwestionowane ze względu na rażące naruszenie prawa – powiedział mecenas Sławomir Kwietniowski.

Ziarek poprosił go o wykładnię dotyczącą punktu 5 ustawy o aktach normatywnych. Mec. Kwietniowski nie zaprzeczył, że na nadanie mocy wstecznej zezwala ten artykuł, ale… – W świetle utrwalonego orzecznictwa, począwszy od Trybunału Konstytucyjnego, przez orzecznictwo sądów administracyjnych i Samorządowych Kolegiów Odwoławczych, taka sytuacja, w której aktom prawnym nadaje się wsteczną moc, może dotyczyć tylko sytuacji szczególnie wyjątkowych ze względu na to, że każde naruszenie tej zasady stanowi naruszenie artykułu 2 konstytucji. Tak wynika z orzeczeń utrwalonego orzecznictwa i to nie powinno mieć miejsca – tłumaczył mec. Kwietniowski.

Eksperyment

Ziarek szedł w zaparte mówiąc, że w radzie powiatu „mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową”. – Można literalnie czytać zapis, że przewodniczący nie może być członkiem komisji skarg i wniosków. Można to interpretować tak, że w momencie wyboru na przewodniczącego automatycznie nie jest członkiem komisji skarg i wniosków. Dwa, chcemy też uniknąć podwójnego naliczania diet – mówił Ziarek, który – jak stwierdził – „z pełną odpowiedzialnością zaproponował radnym taki zapis”.

– Pan znowu interpretuje prawo, zamiast je realizować – wypalił Jarosław Suski i dodał, że przewodniczący tego dnia proponuje radnym „karkołomny eksperyment prawny”. – Jeżeli dziś podjęlibyśmy tę uchwałę i kolejne, a nadzór prawny je zakwestionuje, co jest bardzo prawdopodobne, to wszystkie uchwały będą obarczone błędami. Błędy się naprawia, a nie powiela – stwierdził Suski.

Obraz piątkowej sesji jest taki, że uchwały, które do porządku obrad głosami większości wprowadzili radni PO-PiS PSL, zostały przegłosowane. To, co proponował zarząd, przepadło z kretesem.

Teraz ws. podjętych w piątek uchwał wypowie się nadzór prawny wojewody.

Radna Wojtasik, która do niedawna była etatowym członkiem zarządu i od której zaczął się przewrót w radzie powiatu, dostała nową pracę w szpitalu w Obrzycach. Nadzór nad nim ma urząd marszałkowski, którym rządzi PO i PSL. Ten układ, poszerzony o PiS, ma także większość w radzie powiatu.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

***

Wiemy, kto jest wężem [KOMENTARZ]

Czy można ocenić czyjąś pracę przez pryzmat jednej miny? Można, jeśli jest się „dziennikarskim pistoletem” lokalnego brukowca

Wpadło mi w weekend do rąk ostatnie wydanie „Tygodnika Regionalna”. Natrafiłem tam na artykuł Michała Szczęcha „Ślimak to przy niej gepard”, w którym autor opisuje swoją rzekomo złą współpracę z Anną Chyłą, rzeczniczką starostwa powiatowego w Nowej Soli. Narzeka, że odpowiedzi na zadane pytania dostaje po dwóch tygodniach i że Chyła generalnie utrudnia mu wykonywanie zawodu.

Tekst jest okraszony zdjęciem, na którym rzeczniczka ma zamknięte oczy. Robiąc serię fotografii, każdemu można zrobić taką, na której wyjdzie niekorzystnie. Nawet Szczęchowi można takie zdjęcie zrobić. O to chodziło? Żeby wyśmiać? I czy to jest uczciwe wobec kobiety, która sumienie wykonuje swoją pracę? Z Anną Chyłą znam się długo, więc moje zdanie może być nieobiektywne – stwierdzi zapewne Szczęch. Ale wystarczy o opinię zapytać innych dziennikarzy, którzy z nią współpracowali lub współpracują przez lata – choćby z telewizji, „Gazety Lubuskiej” czy Radia Zachód. Tych od lat przyjeżdżających do Nowej Soli, żeby robić materiały o mieście i powiecie. I jestem przekonany, że nie utwierdziliby autora tekstu o ślimaku i gepardzie w przekonaniu, które rzecz jasna ma prawo mieć.

Na tej samej stronie ostatniej „Regionalnej”, na której Szczęch rozlicza Chyłę z pracy, znajdziemy reklamę projektu Lubuscy Zawodowcy, którą swoją twarzą firmuje Andrzej Ziarek, zastępca dyrektora Departamentu Infrastruktury Społecznej urzędu marszałkowskiego w Zielonej Górze. Ten sam, który niedawno został przewodniczącym rady powiatu. Znam pana Andrzeja, to generalnie w porządku gość, który jest jednak po innej stronie barykady niż Anna Chyła. Odnośnie do sumienności w pracy zastanawiam się, czy Szczęch napisze np. teraz, po tej płatnej reklamie, że Andrzej Ziarek wił się jak wąż, żeby poddawać pod głosowanie uchwały obarczone dużym prawdopodobieństwem obalenia przez nadzór prawny wojewody? Czy znów okaże się, że jeśli ktoś – w tym konkretnym przypadku urząd marszałkowski, którym rządzi koalicja z PO i PSL-em w rolach głównych (Ziarek to członek PSL) – płaci za reklamę, jest pomijany w ocenie działania przez tzw. strzelby „Regionalnej”? Kto jest ślimakiem, a kto gepardem, jeśli kasa się zgadza, panie Michale?

„Chcąc świat oszukać, stosuj się do świata, ubierz w uprzejmość oko, dłoń i usta, wyglądaj jako kwiat niewinny, ale niechaj pod kwiatem tym wąż się ukrywa” – pisał William Shakespeare w „Makbecie”. Łatwo wam przychodzi nazywanie kogoś ślimakiem. Szkoda, że nie widzicie, iż sami jesteście jak medialne węże.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content